||

Życie zaczyna się po 40, czyli krótka historia mojego blogowania

Życie zaczyna się po 40,

Czy życie zaczyna się po 40? Nie, życie trwa, a przynajmniej powinno trwać całe życie. Niestety jednak zdarza się, że wiedziemy je uwięzieni w kokonie utkanym z nabytych lęków, ofiarowanych nam przekonań i samonapędzajacych się oczekiwań. I gdzieś około 40 właśnie nasze prawdzie ja w tych kokonach przestają się mieścić. Ściskane do tej pory siłą woli skrzydła wyrywają się do życia tak, jak piersi nastolatki któregoś dnia buntują się pod tysiącem warstw ściskających je T-shirtów. W pewnym momencie czujemy, że albo z tego kokonu się wyrwiemy, albo po prostu resztę życia będziemy już tylko umierać.

Życie zaczyna się po 40, czyli rewolucje w dojrzałym wieku

Nie wiem czy w ogóle byłam w swoim życiu buntowniczką. Jeżeli byłam to karierę tę zakończyłam niedługo po otrzymaniu świadectwa maturalnego. Szybko skończyły się szaleństwa do rana. Zaczęło się poważne myślenie o życiu. Program przygoda życia został dezaktywowany. W jego miejsce uruchomiłam radary tropiące odpowiedniego reproduktora i najkorzystniej oprocentowany kredyt na dom z ogródkiem. Sama nie wiem kiedy stałam się żoną, matka i płatnikiem podatku Vat. Miało być pięknie, szczęśliwie i do końca życia. Niestety nie było. Nadszedł taki moment, że nie mogłam już dłużej ignorować faktu, że ten szczelny, cieplutki kokonik zaczął trzeszczeć, pękać i uwierać nie do wytrzymania. Możesz to nazwać kryzysem wieku średniego, szałem wadżajny, czy zwykłym odpałem zmanierowanej mamuśki. Jednak stanęłam wtedy przed lustrem i stwierdziłam, że czas do jasnej cholery się zbuntować.

Bunt dwulatki 40 lat póżniej

Dwulatki buntują się swobodnie. Robią to co im w duszy gra. Głodne, smutne, niezrozumiane, nieprzytulone, siebie nierozumiejące rzucają się na środku supermarketu. Krzyczą, gryzą, kopią i walczą wytrwale do momentu, aż dostaną to czego im brakuje, albo chociaż do wtedy, aż zrobi im się ciut lepiej. 4o letnie mamusie buntują się tak jak żyły – cichutko, wolniutko, delikatnie, biegając…pfu na paluszkach przemieszczając się pomiędzy biegunami swoich wątpliwości.

Wiecznie są gdzieś pomiędzy MASZ  PRZECIEŻ QU##A PRAWO DO SZCZĘŚCIA, a ODPIEPRZYŁO CI DO RESZTY???? Buntujące się mamuśki doskonale wiedzą, co to niekończąca się paplanina do lustra i z sobą dealowanie. Bo dziecko, bo kariera, bo dom, bo kot, bo co ludzie powiedzą, bo nie dam rady, bo cholera wie co jeszcze. Szczęśliwie dla nas, worek z wymówkami nigdy nie jest workiem bez dna. Nadchodzi taki dzień, że wymówki się kończą, a Ty bierzesz oddech, liczysz do trzech, skaczesz i z pewnym nawet zdziwieniem stwierdzasz, ze umiesz qu##a latać!

Życie zaczyna się po 40, bo jestem jak wino

Jestemjakwino.pl – mój ukochany blog pojawił się w moim życiu już po pierwszej fali buntu. Zaczęłam blogować, kiedy byłam już ciut wzmocniona po latach nieudanej walki o małżeństwo. Z odzyskaną częścią wiary w siebie i swoje możliwości skoczyłam więc w tę przysłowiową przepaść. Skoczyłam po marzenia, po wolność, po siebie. Skoczyłam na 3…4, tak jak się skacze do zimnej wody. I muszę to przyznać – bałam się jak cholera. Jednak bardziej niż się bałam, to chciałam. Chciałam wreszcie móc powiedzieć co myślę, zmierzyć się ze swoją tremą chciałam i no przede wszystkim chciałam pisać jawnie. Pisałam od dawna, ale do szuflady. I pewnie gdyby nie terapia, dzięki której uwierzyłam, że mogę żyć po swojemu. Gdyby nie wsparcie techniczne i merytoryczne w temacie założenia i prowadzenia bloga i wreszcie gdyby nie codzienny support przyjaciół – blog mój mógłby jeszcze długo być tylko cichym marzeniem niespełnionej mamuśki (Więcej o tym jak ważni w spełnianiu marzeń są przyjaciele poczytaj  TUTAJ ).

Kiedy jednak już mój blog powstał, to uczepiłam się go jak desperatka. Przyssałam się do niego, jak bobas przysysa się do matczynej piersi. Cieszyłam się nim tak jak dziecko cieszy się z pierwszych stawianych kroków.

Pisałam, pisałam, pisałam. Bez opamiętania wręcz. Mam wrażenie, że przez pierwsze pół roku nie odeszłam od komputera. Wylewałam z siebie tysiące liter, a wraz z nimi miliony emocji i wspomnień. Oswajałam trudne sprawy, a z każdym napisanym zdaniem stawałam się coraz bardziej odważna. Coraz bardziej pewna siebie. Bardziej otwarta. Niezależna i przekonana o tym, że naprawdę mogę dużo.

Mapa marzeń

Blog był na liście moich najskrytszych marzeń od lat. Jednak musiałam osiągnąć wiek dojrzały, żeby odważyć się go prowadzić. Potrzebowałam dojść w swoim życiu w miejsce, gdzie odnalazłam siłę i odwagę, żeby nie chować się ani z półprawdy, ani za pseudonim. Potrzebowałam czasu i wielu wydarzeń, żeby mówić odważnie i wprost o tym co mnie dotyka, cieszy i co mnie kształtuje. Może więc naprawdę życie zaczyna się po 40? Moje na pewno po 40 rozkwitło, nabrało rozpędu, stało się wielowymiarowe, prawdziwe, pełne i bardzo w swoim szaleństwie spokojne. Ale czy naprawdę potrzeba tych magicznych 40 lat, żeby zacząć żyć pełnią życia? I tak i nie.

Życie zaczyna się po 40, czy wtedy kiedy o tym zdecydujesz?

Tak, bo gdzieś w połowie życia zdajesz sobie sprawę z tego, że czas jest zasobem nieodnawialnym i szkoda go na nieudane związki, na pracę nie dająca satysfakcji, na kłótnie o bzdury, słabe filmy i tanie wino. Ta świadomość wiele procesów przyspiesza, dodaje motywacji i sił do działania.

Nie, bo czas to coś umownego. Nie musisz mieć 30, 40 czy 50 lat, żeby żyć szczęśliwie. Czuję, że ten stan można osiągnąć w każdym wieku. Ani 30, ani 40, ani 50 lat nie jest wiekiem, który cokolwiek gwarantuje, ani cokolwiek wyklucza.

Niezależnie od tego w jakim jesteś wieku musisz znaleźć siłę, żeby zdecydować o tym, że co by się nie działo, to będziesz w życiu szczęśliwa. Nie zawsze jest to łatwe, ale zawsze warto to zrobić. Następnie znajdź to co Cię uszczęśliwia i trzymaj się tego tak jak ja trzymałam się swojego bloga – dzień za dniem, literka za literką budowałam swoją strefę mocy. Czuję, że chcesz mi powiedzieć, że mi to łatwo powiedzieć, a Ty przecież…Wiem. Też tam byłam…

Bywa, że życie biegnie pod górkę. Wszechświat czasami sprawdza, czy chcemy czegoś wystarczająco bardzo, a czasami my sami sabotujemy swoje marzenia. Warto jednak przetrzymać trudy i zamiast się na nich skupiać otworzyć się na pomoc ludzi wokół. Nie wiem jak to działa, ale jestem pewna, że kiedy jesteśmy gotowi sięgnąć po swoje marzenia, to wszechświat natychmiast podsyła nam ludzi gotowych nam w tym pomóc.

Trzymam kciuki za Ciebie, za Twoje marzenia i czerpanie z życia garściami.

A gdyby Twoim marzeniem było posiadanie bloga, to gorąco polecam TEN ADRES.

Podobne wpisy