|

Co czytać, kiedy zapadniesz w zimowanie?

Co czytać, kiedy zapadniesz w zimowanie?

Co czytać, kiedy zapadniesz w zimowanie, co czytać, kiedy życie zatrzyma Cię w miejscu i nie wiesz jak ruszyć? I wreszcie co czytać, kiedy wszystko idzie nie tak, a książka, ciepły koc i herbata są tym co może pomóc ukoić skołatane serce?

Co czytać i czego w książkach szukać?

Zazwyczaj szukam w książkach tego, czego na daną chwilę brakuje mi w życiu, choć nie oznacza to kompletnie, że w fazie namiętnego czytania kryminałów z chęcią spotkałabym seryjnego mordercę tuż za rogiem mego bloku. Chodzi mi raczej o to, że książki dostarczają mi często bardzo silnych emocji. Gdy w życiu stagnacja, wlecze się i ciągnie jedna niejedna beznadziejna  sprawa za drugą, gdy wszystko idzie nie tak szukam czegoś, co pobudzi mnie do działania, da przysłowiowego kopa w tyłek. Ale… Od paru dni pada śnieg. Taki piękny, bialutki, puszysty. Od kilkunastu dni jest mroźno i świat jakby zapomniał o brejach błota i mokrych butach, bo mróz szczypie w uszy i nosy. Od kilku miesięcy coraz wcześniej zaczął zapadać zmrok, który coraz szybciej usypia moje osiedle, moje miasto, mnie. Stan jakiejś jesiennej stagnacji nie wiadomo kiedy przeszedł w zadumę zimową.

Takie trwanie nie wiadomo w czym i w sumie czekanie nie wiadomo na co. Albo i nawet nie czekanie, tylko odpuszczenie światu i sobie, i wszystkim dookoła. Czas, w którym mocne, ekstremalne emocje są zdecydowanie zbędne i jakby wręcz, nie na miejscu. 

Zimowanie

„Moc odpoczynku i wyciszenia, kiedy wszystko idzie nie tak”.  Takimi słowami reklamuje się „Zimowanie” autorstwa Katherine May. To książka po którą sięgnęłam z trzech powodów. Po pierwsze, jak to często bywa, urzekła mnie okładka. Okładka, która sama w sobie jest ciszą, spokojem, zatrzymaniem. Po drugie jest to bestseller „New York Timesa” i choć mam świadomość, że nie wszystkie wygrane w różnych plebiscytach świadczą o jakości, ten  wyjątkowo jakoś w mojej ocenie ową jakość gwarantuje. Po trzecie wreszcie Natalia de Barbro, autorka mojej ukochanej „Czułej przewodniczki” napisała o „Zimowaniu” tak, że po nią sięgnęłam. „Piękna książka o tym, że można zanurzyć się w zimie, a nie tylko ją wytrzymać”. Jakże mogłabym po takich słowach nie sięgnąć po „Zimowanie”? Tym bardziej, że czas jakiś taki, że więcej mam wrażenie „wytrzymuję” niż przeżywam i tkwię w zachwycie….

Co czytać, żeby ratować zbolałą duszę?

Autorka, która jest jednocześnie główną bohaterką tego swego rodzaju pamiętnika jakim jest „Zimowanie” od jakiegoś czasu tkwi w niebycie. A w zasadzie takim stanie, co to nie wiadomo co z chwilą począć, a co dopiero z całym życiem swoim. Wydała pierwszą od sześciu lat książkę, zrezygnowała właśnie z pracy wykładowczyni akademickiej i wzięła urlop opiekuńczy. Jej syn idzie do pierwszej klasy, mąż choruje, a ona sama zakończyła huczne świętowanie czterdziestych urodzin. Wszystko jest niby super, toczy się trochę zaplanowane, trochę jakby siłą rozpędu, trochę nie wiadomo dlaczego. Ale toczy się. I raptem nadchodzi zima. Ale nie taka jeszcze ze śniegiem, minusowymi temperaturami i zorzą polarną, którą bohaterka pojedzie nieco później oglądać w ramach spełniania marzeń i przebudzeń z zimowego snu.

Nie tylko taka zima, dzięki której zacznie morsowanie, będzie spacerowała o świtem nad oceanem poznając niezwykły bezmiar ciszy jaka go spowija. Nie ta wreszcie, kiedy będzie celebrowała duńskie hygge jak sama pisze „zagrzebując się w życiu […] pełnym świeczek i herbaty, rozsądnych ilości ciasta, ciepłych swetrów, grubych skarpet, długiego samotnego siedzenia przy płonącym kominku.”. Póki co książkę otwiera wrzesień i babie lato, które przynosi zimowanie w duszy i sercu. „To jałowy okres w życiu, kiedy człowiek jest odcięty od świata, czuje się odrzucony, odstawiony na bok, zablokowany na drodze rozwoju lub zepchnięty do roli outsidera”.

W czasie zimowanie wszyscy mamy w sobie coś z wilka.

„Zimowanie” to książka o tym, jak dobrze takim outsiderem życiowym czasem być i jak warto. Jak warto zauważyć swoisty cykl życia nie tylko w porach roku, ale w naszym przeżywaniu świata. Niezwykłe są historie przeżywania tego świata przywoływane przez autorkę. Takie jak choćby obrzędy związane z grudniowym przesileniem. Opowieści o Hallowen. Tradycje Bożego Narodzenia i dnia świętej Łucji. Wreszcie rytuały Druidów. W książce mnóstwo jest rozdziałów, które pozwalają się nam w nich przejrzeć jak w zwierciadle. Zobaczyć swoje własne słabostki, chwile załamania, czarne dziury, w które wpadamy. Jednym z  rozdziałów, który zrobił na mnie największe wrażenie jest „Głód” poświęcony podziwianym od lat przeze mnie zwierzętom – wilkom i ich niezwykłej analogii do ludzi. A może odwrotnie? To my jesteśmy podobni do wilków?

Według autorki, w czasie zimowania,  wszyscy mamy w sobie coś z wilka.  Chcemy, [jak wilki] w archaicznym sensie tego słowa, jak gdyby czegoś nam brakowało i musielibyśmy to wchłonąć, by znów stać się całością.”, przy czym te „chcenia” to rzeczy, które mają zaspokoić nasza tęsknotę za miłością, pięknem, wygodą, a sprawiają, jak na przykład alkohol i narkotyki, że tylko rozpadamy się na kawałki, zamiast łączyć się w całość. Wilki zdają się zabijać więcej , niż mogą zjeść, bo ich życie to post i zbytek przeplatane na zmianę. Nigdy przy tym nie wiedzą, kiedy zakończy się jeden, a nastąpi drugi. Zaniedbanie jedzenia mogłoby przynieść im niechybną śmierć. Czyż nie jak wilki, często chcemy czegoś na zapas. Tak, jakby z jakiś nieznanych i niewytłumaczalnych powodów mogłoby nam tego kiedyś zbraknąć? 

Co czytać, czyli „Zimowanie” autorstwa Katherine May

Autorka przywołuje bardzo trudne życiowe doświadczenia. Pragnie pokazać, że tylko zgoda nasza na to, by przez czas jakiś dać sobie prawo do tego, by w nich tkwić spowoduje, że łagodniej zepchniemy je w stronę zapomnienia. Widać tu zdecydowanie podobieństwo do twórczości Sylvii Plath. Ten charakterystyczny mrok i ciemną stronę duszy. Jednak w „Zimowaniu” ów mrok jest jakby bardziej szary, bo pojawiają się w nim przebłyski słońca. Choć początkowo „zimowanie” nie w smak autorce i chyba trochę bardziej drażni ją niż uspokaja. W efekcie końcowym okazuje się, że w czasie takiej stagnacji można wiele dla siebie odnaleźć. 

„Zimowanie” to jak medytacja, z której wyciągasz to, co w danej chwili jest Ci dane i to, na ile tego dnia Cię stać. Jestem pewna, że przy kolejnym czytaniu zwróciłabym uwagę na inne rzeczy, zauważyłabym kolejne „perełki” i zatrzymałabym się na innych kartkach tej niezwykłej historii. Na pewno do niej wrócę. Na pewno stanie się to za rok, gdy znów zapadnę w kolejne zimowanie. Pytanie czy znajdę w nim tę siebie, która dzisiaj to pisze? Zapewne nie. Kolejne zimowanie wzbogacone przecież będzie o kolejne doświadczenia i kolejne emocje, które świat przyniesie…

Więcej moich recenzji znajdziesz TUTAJ

Podobne wpisy