Luksusowy samochód jest jak dobry kochanek, rzecz o unikaniu życiowych rozkoszy

Luksusowy samochód jest jak dobry kochanek, rzecz o unikaniu życiowych rozkoszy

Co wspólnego mają z sobą luksusowy samochód i dobry kochanek? Punktów wspólnych jest wiele. Czuły dotyk aksamitnej skóry, boski zapach, różnorodność doznań, niekończące się doświadczanie przyjemności. Jest jeszcze coś…

Mam wrażenie, że jedno i drugie jest luksusem, którego bardzo często sobie odmawiamy.  Zastanówmy się więc dzisiaj, dlaczego w życiu tak często unikamy robienia sobie dobrze.

Jakie masz powody, żeby nie było Ci w życiu luksusowo?

Kilka lat przymierzałam się do zakupu fajnego auta. Patrzyłam, niby marzyłam, ale żadnego nie kupiłam. Dlaczego? Powodów miałam wiele. Bo po co mi ono było skoro auto to auto – ważne żeby jeździło, bo to nieekologiczne, nieekonomiczne, nieetyczne, bo sobie nie będę niczego ekstra autem udowadniać, ani niczego nim sobie nie będę rekompensować.

Hmm…Dobrze mi szło z tymi wymówkami. Prawie uwierzyłam sama sobie. Prawie. Bo coś mnie tam w środku jednak mocno uwierało. Szczęśliwie nie zgłuszałam tego głosu i tej zadry kłującej uparcie szukałam. Szczęśliwie,  bo w dniu, kiedy ją namierzyłam zaczęło zmieniać się wszytko.

Luksusowy samochód? Nie stać mnie!

Nie stać mnie! Tak! To był powód dla którego tak długo sobie luksusu posiadania fajnego auta odmawiałam. I w tym wszystkim najmniej o pieniądze chodziło. Nie stać mnie było na to, żeby powiedzieć sobie wprost, że chcę bardzo, ale…

Ale czuję, że nie zasługuję. Że mimo, że pragnę, to boję się odpowiedzialności, bo wiem, że takie auto to wydatek, który wymaga więcej pracy i zaangażowania. Nie stać mnie było, żeby wprost powiedzieć, że się boję, że kiedy już nazwę pragnienie otwarcie, nie poradzę sobie z tym, jeżeli się jednak nie uda go zrealizować.

Nie stać mnie było na prawdę, więc uspakajam duszę i przekonywałam głowę, tym, że nie kupię luksusowego auta, bo są ważniejsze wydatki, że auto jest po to, żeby jeździć, a nie szpanować i że nie chcę być jak Pan Wielkie Felgi (przeczytaj: Jak dojrzały męzczyna okazuje zainteresowanie kobiecie), który fajnym autem chciał kiedyś moją miłość kupić.

Przypomina Ci to coś?

Mówią, że większość z nas ma w sobie termostat, który reguluje ilość luksusu, którą jesteśmy w stanie  przyjąć od wszechświata bez przepalenia sobie styków. I naprawdę chętnie bym tę teorię obśmiała, bo to duża sprawa te termostaty w sobie ogarniać, ale nie mogę.

Nie mogę, bo właśnie kilka tygodni temu wsiadłam do swojego fajnego auta i na własnej skórze doświadczyłam tego jak trudne może być zanurzenie się w luksusie ot tak.

Dlaczego? Bo jesteśmy uczeni (masz pomysł skąd ta nauka?) luksusu sobie odmawiać. Uczą nas pragnienia luksusu się wstydzić, przed luksusem uciekać i chować się za: „Nie stać mnie, nie ja jedna nie mam, nie ja jedna tak żyję i nie tylko ja chciałabym inaczej”. Powtarzają nam od dziecka, że „trzeba cieszyć się z tego co się ma” oraz z tego, „że nie ma się gorzej”.

I właśnie w tym miejscu namierzyłam swoją zadrę związaną z luksusowym samochodem. Tu mnie kuło! Namierzyłam to, bo to samo, albo podobne coś już kiedyś w sobie odkryłam.

Luksusowy samochód, a brak seksu

Dawno temu żałowałam sobie innej rozkoszy. Inne pragnienie próbowałam zagłuszyć. Przez wiele lat odmawiałam sobie auta luksusowego, tak jak kiedyś odmawiałam sobie sksu cudownego.

Bo to przecież seks tylko… mówiłam, bo masz dziecko, bo rodzina najważniejsza.  Za pragnieniem szaleństwa i namiętności sprzed lat, stał ten sam strażnik i to samo uparcie mi podszeptywał…

Jak śmiesz dziewczyno pragnąć więcej, mocniej i intensywniej?

No właśnie. Jak śmiałam?

Przecież byłam żoną i matką. On nie pił i nie bił, ja miałam swoje lata, a jednak…

Bezwstydnie śmiałam! Śmiałam pragnąć orgazmów, namiętności, bliskości i nieprzezroczystości. Śmiałam marzyć o tym, żeby mężczyzna u mojego boku nie tylko był moim współlokatorem, ale też rozpalającym moje duszę i ciało kochaniem.

Bezczelnie śmiałam pragnąć czegoś wbrew rozsądkowi, wbrew pomysłom innych na mnie i wbrew jakieś części mnie samej. Spytasz czy pozwoliłam sobie na luksus posiadania dobrego kochanka?

Nie od razu. Tak jak nie od razu pozwoliłam sobie na luksusowy samochód. I wiem. Pewnie mogłam szybciej i być może powinnam odważniej, ale najważniejsze, że to jednak zrobiłam. Najważniejsze, że swoim „zuchwałym” i „bezczelnym” potrzebom powiedziałam niesakramentalne, ale upragnione „TAK”!

Luksusowy samochód i ja

Tysiąc kilometrów w objęciach mojego auta dalej i kilkadziesiąt godzin wspólnych drogowych rozkoszy pózniej – kolejny raz moja Królowo mogę potwierdzić jedno. Temu czemuś co Ci szepce: „Jak śmiesz”?  warto pokazać środkowy palec. Jak bardzo nie byłoby to trudne, to warto to zrobić!

I żadnego nie ma znaczenia czego śmiesz pragnąć! Dla jednych luksusem będzie cudowny seks podczas, gdy w małżeńskiej sypialni zieje chłodem. Ktoś inny będzie śnił o czułym dotyku luksusowego auta. A jeszcze ktoś, gdzieś tam na końcu świata– zapragnie luksusu wolności, albo najszczerszej i najprawdziwszej partnerskiej bliskości.  Czymkolwiek by to nie było – ważne, żebyś nie uciekała i nie chowa się za „NIE STAĆ MNIE”!

Wiesz co odkryłam?

Kiedy mówisz światu „Nie stać mnie”, sobie tym samym mówisz „Nie jestem tego warta”…

Ciocia Dobra Rada

Jeżeli mogłabym Ci coś poradzić, to powiedziałabym, że zawsze kiedy czujesz ukłucie zazdrości spotykasz się z cieniem swojego pragnienia. Nie spychaj go wtedy w kąt, nie upychaj go pod dywan. Pozwól mu wyjść do światła. Nazwij i zapragnij mocniej! Co z tego, że śmiesz pragnąć czegoś wielkiego?  Co z tego, że komuś wydaje się, że pragniesz niemożliwego?

To pragnienie jest Twoje i masz prawo zrobić z nim co zechcesz. Możesz je oczywiście schować za „NIE STAĆ MNIE”, za „KAŻDY MĘŻCZYZNA TO ŁOTR”, za „MONOGAMIA NIE ISTNIEJE”, za: „Jestem za stara, za brzydka, za jakaś tam…” Ale możesz też dzień za dniem, krok za krokiem do swojej Mekki zmierzać.

Nie obiecam Ci, że droga tam, zawsze jest prosta, ekspresowa i usłana różami, ale obiecuję Ci, że luksusowe auto, dobry kochanek i każde spełnione dla siebie marzenie  są luksusem wartym tego, żeby tą drogę wytrwale podążać.

Podobne wpisy