Casanova kto to jest i jak się znalazł w moim życiu?
Przed takimi mężczyznami ostrzegają nas matki. Takimi facetami straszą nas babki i takich chłopaków unikamy my same. Niestety czasami pojawiają się w naszych życiach, sieją zamęt i spustoszenie. Casanova! Na dźwięk tego słowa drżymy całe i szepcemy zaklęcie – tylko nie ja…proszę. Ja kobieta dojrzała, mądra, życiowo i randkowo doświadczona nigdy bym nie przypuszczała, że któregoś dnia ze zdziwienia przetrę oczy i zapytam nie tylko: Casanova kto to jest?, ale także Jak ten Casanova do jasnej cholery znalazł się w moim życiu?
Na Casanovę nie ma mocnych.
No ale stało się! Zaliczyłam Casanovę – jak bardzo dwuznacznie by to nie zabrzmiało:). I musze się zgodzić z twierdzeniem, że na Casanovę naprawdę nie ma siły! Nie poznasz kobieto, że kręci, żeby nie wiem co! Oczka ma śliczne, duszę anielską, „przedobry” i superuczciwy z niego człowiek. Wierzysz we wszytko co mówi do czasu, aż sam się w tym biedak nie pogubi! Myślę, że wiele z nas taką historię przeżyła – tyle, że z oczywistych względów się nimi nie dzielimy. Bo czym tu się chwalić? Głupotą i ślepotą własną? Zszarganymi nerwami, zmarnowanym czasem, a niekiedy nawet złamanym sercem?
Ja jednak, przy okazji prezentowania sylwetki tego legendarnego kochanka – się swoją historią „pochwalę”! Ku pokrzepieniu serc, ku przestrodze i ku pracy ze swoim „mądraliństwem”, bo przecież byłam tą która twierdziła, że komu, jak komu, ale mi taka historia nigdy wydarzyć się nie może przecież :)))).
Casanova kto to?
Dziś Casanova jest najbardziej znany jako jeden z najsłynniejszych kochanków w historii. Ale Wenecjanin był kimś więcej niż kobieciarzem. Był oszustem i szydercą, alchemikiem, szpiegiem i duchownym kościelnym. Pisał satyry, walczył w pojedynkach i niejednokrotnie uciekał z więzienia. Uważany jest za kobieciarza, sercołamacza i za takiego też uważa się mężczyznę o którym współcześnie mówi się Casanova.
Historia zawsze ma ten sam scenariusz. Casanova w sobie kobietę rozkochuje – w zależności od kobiety, albo prawi jej czułe słówka, albo mami ją swoją inteligencją, urodą, dobrym sercem lub obietnicami świetlistej przyszłości.
Casanova może pojawić się w życiu każdej z nas niezależnie od wieku , doświadczenia i od szerokości geograficznej, w której przyszło nam żyć. Wydarza się zawsze, kiedy bardzo czegoś chcemy. I naprawdę nie jest ważne czego ta chęć dotyczy. Jedne z nas pragną miłości, inne spokoju, a jeszcze inne pragną po prostu w człowieka wierzyć. No ale po kolei…
Casanova kto to, czyli czy można nie ulec urokowi Casanovy?
„Mój Casanova” to mistrz w swoim fachu. Uczciwy, wrażliwy, zraniony przez poprzedni związek, czuły i taki niepodobny do Tinderowych wyjadaczy (poczytaj o mojej przygodzie z chłopakiem z Tindera tutaj). Nigdy nie słyszał o ONS, FWB wzbudzało w nim wstręt nawet, nigdy nie zdradził swojej żony. Ba nie pomyślał nawet o tym! Na co dzień aktywnie wypoczywa (z kolegami głownie), gra w teatrze. Pisze wiersze, śpiewa w kościelnym chórze i cieszy się nieposzlakowaną opinią społecznika w swoim środowisku. Powinno zapalić mi się sto czerwonych lampek, ale ta moja naiwna część mnie zagadała całą resztę. Że wymyślam, że marudzę, że ja tylko tych Łobuzów lubię, że czas się ustatkować wreszcie!
Posłuchałam tej grzecznej części mnie. Zwłaszcza, że „mój Casanova” przytulał mnie tak niepewnie, delikatnie i z taką troską, że nie sposób było przypuszczać, że kłamie mówiąc, że to pierwszy raz od lat był, że odkąd żona odeszła to on z nikim, że jemu trudno, że on seksu nie traktuje jak sportu, że on przecież staroświecki i niepasujący do obecnych czasów jest, ale ja taka inna, taka mądra i taka wyjątkowa….:).
Udomowiona przez Casanovę.
No i tak długo się do tego ideału przekonywałam, aż się przekonałam. Udomowiłam się sama, na kanapie usadziłam mocą wyrzutów sumienia i chęci zmycia z siebie ciężaru wszystkich wątpliwości, dylematów i rozważań czy ja chcę, czy jestem gotowa, czy oby na pewno. Bo przecież on taki świetny, wreszcie normalny, do tego uroczy, wesoły, dobry, taneczny, żeglujący i czułością ziejący. I kiedy tak udomowiona, w kapcie i monogamię odziana, z szaleństwem w imię miłości i ustatkowania pożegnana na tej życiowej kanapie na niego czekałam w oczy rzuciło mi się jakieś zdjęcie, gdzie on i koleżanka nasza, razem w górach do aparatu przebosko się uśmiechali…
Okazało się, że mój Casanova nie był mój, tylko nasz był. Wspólny taki. Lubi się chyba dzielić sobą, więc sprawnie, skutecznie i całkiem długo zarządzał związkami dwoma. Brunetce mówił, że jest najmądrzejsza, blondynce, że najładniejsza. W parzyste weekendy tańczył, gotował i życie budował ze mną, w nieparzyste szczyty i rzeki zdobywał z Nią. Każdą uwielbiał, każdą zapewniał, że z inną nie sypiał i z każdą podobne plany czynił. I muszę przyznać, że w tym wszystkim okazał się chłopak być prawdziwym strategiem i mistrzem logistyki, bo mieszka daleko podczas gdy my niemalże po sąsiedzku, a żadna z nas się długo w niczym nie połapała.
3 lekcje Casanovy!
I tak by sobie pewnie to nasze wspólne życie jeszcze trwało, gdyby nie przyszedł czas na podsumowanie. Bo wszystkie rzeczy w naszym życiu dzieją się po coś lub z jakiegoś powodu. Są dla nas albo lekcją, albo sprawdzianem, albo nagrodą.
Czego nauczył mnie nasz Casanova? Pokazał mi gdzie mam słaby punkt, gdzie mieszkają moje niepewności, albo ukryte pragnienia. Dowiedziałam się, że wzorzec rodziny, związku i niedzielnego rosołu mocno gdzieś we nie siedzi i warto uważnie i raz jeszcze przyjrzeć się czy mój on, czy przez świat włożony.
A jaką próbę przeszłam lub jakiej nie przeszłam z Casanovą na kanapie siedząc? Intuicję mojej Wiedźmy zlekceważyłam. Nie słuchałam ciała i nie uważałam na znaki wszechświata. Uległam ułudzie i mamieniom własnym.
A nagroda? Nagrodę dostało tylko moje rozwydrzone ego. Bo przemyślał, zrozumiał, pojął, że ja… Nie rozumiał jak mógł, po co to zrobił i tyle rzeczy chciałby…:) Wiedźmy jednak Ego swego nie słuchają.