Kuba wyspa, na której wszystko się zaczęło
Kuba to wyspa, na której wszystko się zaczęło. I nie, nie chodzi wcale o moje podróżnicze hobby. Nie chodzi też o wielką życiową miłość. Chodzi o odwagę i radość, które tam wtedy odnalazłam. Wpis „Kuba wyspa na której wszystko się zaczęło” nie tyle będzie przewodnikiem po Kubie (chociaż wierzę, że ją pokochasz i zapragniesz tam polecieć). Będzie opowieścią o marzeniu odkładanym na lepsze czasy. O kobiecej odwadze. O sile przyjaźni, o podróżniczym szczęściu, wehikule czasu i o ludziach, którzy nawet jeśli wyglądają inaczej i w innych okolicznościach żyją, to wszędzie na świecie kochają, pragną i smucą się tak samo prawdziwie. Kuba wyspa to nie było pierwsze miejsce na mojej podróżniczej mapie.
Podróżowałam wiele razy wcześniej i wielokrotnie później. Jednak moja wyprawa na Kubę wyspę była podróżą z wielu powodów niezwykłą. Taką, którą każda kobieta odbyć powinna. I wcale nie o destynację chodzi, tylko o tę odwagę i radość, które czasami gdzieś w życiu gubimy, a które cudownie jest w sobie móc odnaleźć.
Kuba wyspa, na której wszystko się zaczęło. Spis treści:
b. Kuba wyspa – test przyjaźni
i. Z czym pić rum i jak zrobić mojito
[fusion_menu_anchor name=”kubawycieczka” class=””][/fusion_menu_anchor]
Kuba wyspa, na której wszystko się zaczęło #1
Kuba wycieczka
Nie wiem jak długo marzyłam o tym żeby na Kubę polecieć. I zupełnie nie wiem, dlaczego kubańską wycieczkę zorganizowałam tak późno. Miałam zadziwiająco wiele wymówek, żeby Kuba się nie wydarzyła tak długo. Od tej że nie mam z kim lecieć. Że firma bez kontaktu z mną nie przetrwa, bo najdziwniejszy, że muszę lepiej tańczyć salsę, żeby Kuba wyspa mogła mnie przyjąć z honorami. Nie komentuję nawet ówczesnej mojej logiki. Grunt, że w pewnym momencie poczułam, że ściemniam tak bardzo, że już sama sobie nawet nie wierzę.
W samym środku moich życiowych zmian znalazłam w sobie dość odwagi, żeby przyznać, że po prostu się boję. Nie podróży, ale siebie spełniającej własne marzenie. Bałam się, że wrócę z Kuby inna. Nie będę umiała wkręcać sama sobie swoich życiowych przekonań. Że jest jak jest, że mam dobre życie, że ludzie bywają bardziej nieszczęśliwi, że trzeba się cieszyć z tego co się ma, a nie z tak wielką zachłannością na ten świat spoglądać. Wiele razy już pisałam o tym, że nic tak nie mobilizuje człowieka do działania, jak spotkanie z prawdą o sobie. W sekundę kupiłam bilet, pewna, że polecę na Kubę wyspę sama.
[fusion_menu_anchor name=”testprzyjaźni” class=””][/fusion_menu_anchor]
Kuba wyspa, na której wszystko się zaczęło #2
Test przyjaźni
Nie poleciałam jednak na Kubę wyspę sama. Przyjaciółka zaproponowała, że poleci ze mną. Całkiem daleka to miała być wyprawa, trochę długa, no i miałam tam świętować okrągłe urodziny – faktycznie, wydawało się, że w towarzystwie i to takim, będzie mi raźniej. Poleciałyśmy razem. Obydwie potrzebowałyśmy wakacji bo obydwie byłyśmy bardzo zmęczone. Tyle, że ja byłam zmęczona życiem, a ona pracą. Ja traktowałam wyjazd na Kubę jak przełomowe wydarzenie w życiu, ona jak jedną z mnóstwa podróży które odbyła. Ja byłam jak pies urwany z łańcucha – gotowa rzucić się przygodzie i salsie do gardła, ona marzyła tylko o słońcu, zabytkach i relaksie. Ona zabrała porządnie spakowaną, duża walizkę, a ja nie wiem co pragnąc udowodnić sobie i światu wcisnęłam się w małą. Ona wolała wygodne hotele, a ja uparłam się, żeby zwiedzać Kubę wyspę omijając turystyczne kurorty szerokim łukiem. Dzisiaj myślę, że to cud prawdziwy, że przyjaźń nasza kubański test przetrwała.
Mała walizka w trakcie wyjazdu okazała się za mała, kubańskie warunki mieszkaniowe momentami przerażały, a moja zachłanność na przygodę o włos nie skończyła się tragicznie. Jednym słowem, przyjaźń nasza łatwo na Kubie nie miała. Dała jednak radę. Stała się nawet mocniejsza i pełniejsza. Każda z nas oprócz opalenizny, mnóstwa wspomnień, miliona przemyśleń, świetnego humoru przywiozła kawałek nowej siebie odnaleziony w tej przecudownej podróży.
[fusion_menu_anchor name=”kubamapa” class=””][/fusion_menu_anchor]
Kuba wyspa, na której wszystko się zaczęło #3
i Kuba mapa
Wyspa położona w Ameryce Środkowej to największa z wysp karaibskich i 16 co do wielkości na Świecie. Jej największe miasta to Hawana – stolica Kuby, Santiago de Cuba, Camagüey i Holguín. Wszystkie miejsca warte są obejrzenia, a dotarcie do każdego z nich jest wielką przygodą oraz prawdziwym testem zaradności, otwartości i spokoju ducha. Żeby się samodzielnie przemieszczać po Kubie potrzebujesz mapy, cierpliwości, zapasu czasu, pokładów kreatywności i mnóstwa poczucia humoru. Przydaje się też podróżnicze szczęście i znajomość hiszpańskiego. Tego ostatniego akurat nie miałyśmy, ale z całej reszty mamy doktoraty, więc dałyśmy radę. Jakoś dałyśmy radę. Cudem momentami, bo nie była to najbardziej skrupulatnie zaplanowana podróż w naszym życiu.
Żeby wjechać na Kubę wyspę musisz mieć ważną wizę i zaklepane pierwsze na Kubie miejsce noclegowe. I tyle właśnie miałyśmy. Całą resztę podróży po Kubie zaplanowałyśmy i zorganizowałyśmy na miejscu, co wcale nie było łatwym zadaniem, gdyż Kuba jest ostanim offlinowym miejscem na świecie. W co chyba tam jadąc do końca nie wierzyłyśmy. No ale po kolei.
[fusion_menu_anchor name=”varadero” class=””][/fusion_menu_anchor]
Kuba wyspa, na której wszystko się zaczęło #4
Varadero
Wylądowałyśmy w Varadero. Varadero to jeden z najsławniejszych kubańskich kurortów. Pełen pięknych hoteli, przecudownych plaż, mnóstwa knajpek i dyskotek. Pełno tam kolorowych taksówek, zabytków architektury i pomników przyrody. Znajdziesz tam stragany pełne kubańskich pamiątek i spotkasz wielu roześmianych turystów, głownie z Anglii i Kanady. Jest to bardzo dobre miejsce, żeby spędzić wakacje, jeśli lubisz gwar i hałas charakterystyczne dla dużych kurortów.
Dla nas Varadero to miasto oddalone 30 minut drogi i mnóstwo zachodu od małej, zupełnie pustej plaży. Plaży z jednym wysłużonym trzcinowym parasolem i mnóstwem spokoju.
Dom Julii u której się zatrzymałyśmy położony jest kilka kroków od tej magicznej plaży. A sama Julia to starsza emerytowana lekarka, która przygotowywała nam owocowe soki na śniadanie i niezwykle świeże homary na kolacje. To Julia właśnie łamaną angielszczyzną opowiedziała nam o Kubie, o tym co warto zobaczyć na wyspie. Zorganizowała nam (offlinowo!) większość miejscówek w dalszej podróży po Kubie – wyspie naszych marzeń. Opowiadała nam też o tym jak się żyje i prowadzi biznes na Kubie.
Opowieści snuła lekko i z uśmiechem mimo, że okazało się, że podawanie kolacji gościom na Kubie bez posiadania koncesji jest karalne. Robienie codziennych zakupów to wyścig z czasem. A przyjmowanie i anulowanie rezerwacji to operacja wymagająca udziału połowy rodziny. W domu Julii spędziłyśmy pierwsze dni na Kubie i do niej też, już jak do siebie, wróciłyśmy przed odlotem. Jej skromny dom, wielkie serce, piękna plaża oraz cieszący się życiem i spokojem w jej cieniu stary Kubańczyk pojawiają się zawsze i natychmiast, kiedy słyszymy Varadero.
Varadero i żółte kurczaki
Do samego Varadero pojechałyśmy dwa razy. Drugi raz szukając internetu tuż przed odlotem, a pierwszy wiedzione moją zachłannością na salsę i kubańską imprezową przygodę tuż po przylocie. Do dzisiaj, kiedy popadam w zbytni zachwyt lub zaczyna mną rządzić niecierpliwość przyjaciółka moja przypomina mi kubańskie kurczaki. W Varadero, chwilę po przylocie uparłam się, że właśnie teraz, już, natychmiast poczuję Kubę wyspę prawdziwą i zatańczę salsę, tak jak zawsze tańczyć ją pragnęłam.
Zorganizowałyśmy całą wyprawę, tyle, że zamiast Kuby prawdziwej i salsy namiętnej doświadczyłam ogromnego rozczarowania. Szukając magii spotkałam przebranych za kurczaki Kubańczyków. Tańczyli salsę, tyle, że nie dziko i prawdziwie, a komercyjnie z podobnie jak ja napalonymi turystkami. Prawdziwego ducha Kuby i prawdziwej salsy próżno szukać w turystycznym kurorcie. W Varadero prawdę o Kubie, o radości i wolności Kubańczyków pokazała nam Julia przygotowująca w sekrecie homary i medytujący, wpatrzony w morze Juan. Na salsę prawdziwą musiałam długo jeszcze poczekać.
[fusion_menu_anchor name=”Hawana” class=””][/fusion_menu_anchor]
Kuba wyspa, na której wszystko się zaczęło #5
Hawana
Kolejna na naszej podróżniczej mapie była Hawana. Pożegnałyśmy Julię i ruszyłyśmy w dalszą drogę. Autobusowa podróż z Varadero do Hawany to rozkosz dla oczu i ogrom pięknych widoków. Lazur morza, zieleń pól, niezwykły zawieszony na wysokości 103 m n. p. m.i mający długość 314 metrów most Bacunayagua.
Podróż to była piękna, mimo że sam fakt zorganizowania sobie transportu na Kubie nie jest niczym łatwym, ani oczywistym. Dzisiaj jest już ciut lepiej, gdyż jeżdżą już tam gdzie nie gdzie pociągi, ale my niejeden raz odchodziłyśmy z kwitkiem chcąc gdzieś pojechać. Długie kolejki, brak biletów, spóźnieni, albo nie docierający na miejsce wcale kierowcy, to jest kubańska codzienność.
Do Hawany przejazd zorganizowała nam Julia, więc tę trasę odbyłyśmy bez większych przygód. Spokojnie mogłyśmy skupiać się na podziwianiu widoków za oknem. Zięć jej jako kierowca autobusów „wcisnął” nas do odpowiedniego busa, który zresztą podjechał prawie pod naszą prywatna plażę, a odwiózł nas niemalże pod kamienicę w której miałyśmy mieszkanie. Poźniej zrozumiałyśmy, że wykorzystywanie publicznego transportu na Kubie do celów prywatnych to dość powszechną praktyką, ale wtedy byłyśmy mocno zdziwione. Dzięki rekomendacji Julii miałyśmy zapewniony też wikt i opierunek. Zamieszkałyśmy w domu jej przyjaciółki ze studiów. Dobra wiadomość była taka, że mąż Teressity mówił całkiem dobrze po angielsku. Ułatwiało nam to wiele. Zła dotyczyła tego, ze Teressita, co prawda zgodziła się nas żywić (to ryzykowne bez koncesji), ale gotowała wstrętnie i co gorsza z dokładkami.
[fusion_menu_anchor name=”stolicakuby” class=””][/fusion_menu_anchor]
Stolica Kuby
Stolica Kuby – Hawana ma setki zabytków, które trzeba zobaczyć, miliony zakamarków, które warto odwiedzić. Namalowana jest niezliczonymi kolorami, otulona niemożliwymi do opisania widokami, dźwiękami i zapachami. Muzyka wybrzmiewa na każdym rogu, wszechobecne słońce po prostu wlewa się w człowieka, a fale rozbijające się o majestatyczne nabrzeże opowiadają przeróżne historie, których stolica Kuby była świadkiem. Włócząc się Maleconem usłyszysz jak fale opowiadają Ci o wielkiej miłości i ogromnej nienawiści. Jak zdradzają Ci najskrytsze ludzkie pragnienia, jak wyjawiają marzenia o wolności i sprawiedliwości. Poczujesz zamkniętą w morzu pieśń o zranionej duszy, o szczęściu powitań i smutku pożegnań, których tak wiele tu było. Nigdy wcześniej, ani nigdy później nie odwiedziłam drugiego miejsca tak pełnego niezwykłej energii, mocy, miłości i magii jak Hawana.
Nieważne czy przechadzasz się przez rozpadającą się Habana Vieja, czy błądzisz po pięknej dzielnicy meksykańskiej. Bez znaczenia jest czy podpatrujesz bawiące się w przerwach między lekcjami dzieci, czy palących spokojnie cygara starych Kubańczyków. Zawsze masz jedną myśl – wszystko co kiedykolwiek zostało napisane, namalowane, wyśpiewane czy wytańczone o Hawanie było prawdziwe.
Gdybym mogła Stolicę Kuby porównać do kobiety, powiedziałbym, że Hawana to najszersza, najprawdziwsza i najbardziej wolna kobieta na świecie. Niczego nie ukrywa, niewielu rzeczy się boi i niczego nie udaje. Można się z nią kochać, można ją wielbić, można z nią tańczyć, można wtulać się w jej moc i siłę. Można obedrzeć ją z pięknych szat i poniżyć. Nic jednak, ani pochlebstwo, ani hańba nie zdoła ukraść jej duszy.
Spędziłyśmy w Hawanie kilka pięknych dni, nieśpiesznie poznając jej tajemnice, uważnie wsłuchując się w jej oddech, poznając rytm jej serca. Powierzyłyśmy jej wiele sekretów, a ona podzieliła się z nami swoją mocą. Pojechałyśmy dalej, ale część mnie została tam na zawsze.
[fusion_menu_anchor name=”półwysepzapata” class=””][/fusion_menu_anchor]
Kuba wyspa, na której wszystko się zaczęło #6
Półwysep Zapata
Półwysep Zapata to urocze miejsce. Mnóstwo tam pięknych plaż, dzikiej przyrody, bagien, ptaków i krokodyli. Jeżeli szukasz miejsca na spokojne plażowanie, to będzie to doskonały wybór. Nam jednak Półwysep Zapata bardziej kojarzy się nie z krokodylami i z plażowaniem niestety. Kojarzymy go z bezdomnymi psami, które moja przyjaciółka karmiła i broniła przed hyclami oraz z przeróżnymi perypetiami związanymi z podróżą i zakwaterowaniem. Dla nas to jedno z najmniej lubianych na Kubie miejsc, mimo wielu rozwojowo wartościowych doświadczeń, które tam miałyśmy.
Właśnie tam zmierzyłyśmy się z bezsilnością, kiedy nas przekwaterowano z apartamentu z prywatną plażą do pokoju z widokiem na śmietnik. Na Półwyspie Zapata połykałyśmy łzy żalu i złości patrząc jak traktowano tam zwierzęta. Tam też porządnie najadłyśmy się strachu i składałyśmy modły do wszystkich opiekuńczych, podróżniczych Duchów.
Podróż na Półwysep Zapata trwała prawie tyle samo, co ta z Europy na Kubę. Na dworcu musiałyśmy być kilka godzin wcześniej. Potem objechałyśmy pół Hawany zabierając lub wysadzając kuzynów i przyjaciół kierowcy. Na nic się zdały tez nasze miejscówki, za które zapłaciłyśmy ekstra i całą drogę spędziłyśmy na jakimś mikro fotelu z lodówką z zepsutymi rybami obok.
Wracając z Półwyspu Zapata nie miałyśmy ochoty na powtórkę, więc zamówiłyśmy samochód. Kierowca miał nas wygodnie i bezpiecznie zawieść do Trinidadu. Spóźnił się sporo, ale to już nas nie zdziwiło. Zdziwiło nas natomiast, kiedy po półgodzinie jazdy dojechaliśmy do czegoś, co przypominało opuszczone, ale pilnie strzeżone (drut kolczasty, brama, uzbrojony strażnik) osiedle papierowych domów. Przerażająca cisza, zero zieleni, błąkające się pomiędzy domami psy i my zamknięte w samochodzie czekające na nie wiadomo co…Przypomniało nam się dużo filmów o mafii i porwaniach, większość horrorów i wszystkie opowieści bez happy endu, które przywieźli z podróży nasi znajomi.
Po trzech kwadransach zjawił się nasz kierowca. Nie sprawiał wrażenia, jakby chciał nas zasztyletować co prawda, ale sporo krzyczał, mocno gestykulował i unosiło się wokół niego napięcie, które nie wróżyło niczego dobrego. Po kilkunastu kilometrach podróży wszytko się wyjaśniło. Kierowca wpadł do domu pożegnać się z żoną. A był zdenerwowany, gdyż bał się że nie zdążymy wyjechać z Półwyspu Zapata zanim na ulice wyjdą kraby.
[fusion_menu_anchor name=”trinidad” class=””][/fusion_menu_anchor]
Kuba wyspa, na której wszystko się zaczęło #7
Trinidad
Trinidad to urocze miasteczko, gdzie czas zatrzymał się w miejscu. Kolorowe budynki, brukowane ulice, wielkie kolonialne okna, konie i mnóstwo dorożek. Już miałyśmy ochotę się zachwycić Trindadem. Nie zdążyłyśmy jednak, bo okazało się, że w miejscu gdzie miałyśmy zarezerwowany nocleg spać nie możemy. Właścicielka przeuroczej casa zmieniła zdanie i wynajęła pokój komuś innemu. Stałyśmy więc na środku tej uroczej, brukowanej uliczki, zmęczone podróżą, z walizami w spoconych dłoniach marząc jedynie o prysznicu i łożku, ale nic nie zapowiadało, że szybko to nastąpi.
Señora dość jednak sprawnie znalazła nam zastępcze lokum. Dobrze, że nie zdążyłyśmy odetchnąć z ulgą, bo musiałybyśmy się zestresować od nowa. Dumna jak paw właścicielka zastępczego pensjonatu oprowadziła nas po swoich wnętrzach wnętrzach, na koniec wycieczki wcisnęła nam „folder” z ofertą usług dodatkowych i zostawiła rekomendując drzemkę.
Podczas moich podróży bywałam w naprawdę różnych miejscach. Spałam w autach, szałasach, namiotach, pod gołym niebem, ale takiego apartamentu nie pamiętam. Było brudno (i mam na myśli brud prawdziwy) oraz wilgotno. Śmierdziało wszystkim co potrafiłyśmy zidentyfikować i mnóstwem rzeczy, których nie znałyśmy wcześniej. Kontakty się urywały, pod prysznicem nie było wody. Nie, że ciepłej. Żadnej! Na łóżku leżała najtańsza, najbardziej sztuczna i najmocniej brudna pościel jaką w życiu widziałam. A piękna różowa zasłonka zasłaniała okno…., którego nie było.
Okrutnie oblepiona potem, niewyobrażalnie zmęczona zaciskałam ze złości zęby. Byłam gdzieś pomiędzy potrzebą się położenia, a wstrętem do łóżka na które położyć się miałam. Tymczasem moja przyjaciółka spokojna i uśmiechnięta spojrzała na mnie i rzekła.
Wolałabym co prawda być teraz w wygodnym i czystym hotelu. I nigdy bym tu nie trafiła, gdyby nie Twoja potrzeba poznawania Kuby prawdziwej i wspierania Kubańczyków. Doceniam to bardzo, bo za chwilę zapomnimy o trudach. Wyjątkowe wspomnienia zostaną za to z nami na zawsze. Nie marudź please! To jest Kuba.
I mam jedną prośbę, czy wyjątkowo mogłybyśmy nie korzystać z oferty cateringowej tej casa? Ciut tu niehigienicznie! – dodała.
I tak moja uwielbiająca dobre hotele przyjaciółka uratowała Trinidad. Uciekłyśmy co prawda z niego w kolejnej dobie, bez żalu zostawiając brukowane uliczki, kolorowe domy i kolonialne kamienice. Nic nie wydawało nam się wtedy piękniejsze niż perspektywa powrotu na naszą pustą plażę pod Varadero…
[fusion_menu_anchor name=”zczympićrum” class=””][/fusion_menu_anchor]
Kuba wyspa, na której wszystko się zaczęło #8
Z czym pić rum i jak zrobić mojito
Na Kubie rum pije się jak wodę. Jest tani, ogólnie dostępny i podają go w prawie każdym drinku. Pije się go też bez niczego, dolewa się go soków oraz do wody z kokosa. Mojito – najpopularniejszy kubański drink robi się z limonki, brązowego cukru, mięty, rumu i gazowanej wody lub Sprite’a. Na Kubie rum lej się „na oko”, czyli najczęściej stanowi on około połowy drinka i zamiast Sprite’a używa się prawie Sprite’a.
Przepis na mojito
- 1/2 limonki.
- 2 łyżeczki brązowego cukru.
- 10 listków mięty.
- 50 ml białego rumu.
- 25 ml wody gazowanej.
Inne kubańskie drinki, które maja w sobie duuuużo rumu to:
- Cuba Libre klasyczne połączenie rumu i coli z dodatkiem limonki
- Cubata czyli cuba libre, tyle że serwowane z ciemnym rumem.
- Daiquiri ulubiony drink Ernesta Hemingway’a, który popijał Daiquiri na łodzi i w barze Floridita. Składa się białego rumu, syropu cukrowego, soku z limonki i lodu.
- Piña colada to zmiksowany rum, mleko kokosowe, sok z ananasa. Gęsty, esencjonalny i zmysłowy drink. Bardzo niestety też kaloryczny.
- Guarapo to połączenie soku z trzciny cukrowej, soku ananasowego i rumu.
- Canchanchara drink z Trinidadu. Sporo go tam z oczywistych względów wypiłyśmy. Podawany jest w ceramicznej szklaneczce i składa się z rumu, miodu, soku z cytryny, wody i lodu.
- Coco Loco to woda z kokosa z rumem. Szalony kokos , który nasze plażowanie czynił szalonym.
Nigdy w życiu nie wypiłam tyle rumu i w tak różnej postaci, co na Kubie. Dla zdrowia i żeby kłopotów żołądkowy uniknąć. W celach towarzyskich. Dla poznania kultury – rum to duma Kubańczyków. Ze stresu, bo albo myślałyśmy, że jesteśmy porwane, albo nie miałyśmy się jak z jakiegoś miejsca wydostać. Wreszcie, żeby przeżyć nocleg albo odreagować podróż…Powodów było naprawdę duuużo:)
Po powrocie z Trinidadu miałyśmy dosyć. Naprawdę. Powiedziałyśmy NO MORE RUM! I jak to z postanowieniami bywa, wtedy właśnie dostałyśmy zimne piwko z dostawą pod palmę. No i jak można było odmówić naszemu medytującemu pod trzcinowym parasolem Juanowi? Pomyślałyśmy tylko, że na przyszłość musimy bardziej precyzyjnie formułować postanowienia (no more alcohol powinno być:)). Uśmiechnęłyśmy się pięknie do medytującego Juana i oczywiście wypiłyśmy z nim zimne piwko… On pod swoim parasolem, a my pod naszą palmą…Salud!
[fusion_menu_anchor name=”wehikułczasu” class=””][/fusion_menu_anchor]
Kuba wyspa, na której wszystko się zaczęło #9
Wehikuł czasu
Kuba to prawdziwy wehikuł czasu. I nawet nie tyle chodzi o to, że Kuba to wyspa, gdzie można poczuć zakupowy klimat PRL – u. W kubańskich sklepach naprawdę znajdziesz tylko wodę, rum , kubański odpowiednik coca – coli i ryby w puszce. Sklepy mięsne i warzywniaki wyglądają jak na zdjęciu powyżej. I mimo, że wiem, że to jest perspektywa turystki, która była na Kubie tylko przez chwilę, to twierdzę jednak, że jest w tym coś magicznego.
Kuba wyspa to miejsce, gdzie nie ma centrów handlowych, pośpiechu i ludzi wiecznie gapiących się w telefon. Żeby skorzystać z internetu, odprawić się lub coś sprawdzić maile musisz jechać nawet kilkadziesiąt kilometrów w poszukiwaniu miejsca z zasięgiem. Kuba pełna jest za to ludzi, śmiechu, radości, rozmów, muzyki i tańca. Życzliwość i łagodność wylewają się zza każdego rogu.
Być może chodzi o słońce, może o muzykę, albo po prostu Kubańczycy mają to w sobie. Nie marudzą, nie stękają, nie czekają na lepsze czasy – żyją naprawdę, mocno i radośnie. Kuba wyspa to miejsce, gdzie odzyskasz radość życia, zdasz sobie sprawę z tego, że nie potrzebujesz mnóstwa rzeczy, żeby być szczęśliwym. Jak Juan z „naszej” plaży, który całymi godzinami siedział wpatrując się w morze. Jak Julia, która z miłością gotowała nam najlepsze rzeczy, jakie znalazła lub zdobyła. Na Kubie rozumiesz, że możesz mieć niewiele, a i tak możesz się tym radośnie podzielić.
[fusion_menu_anchor name=”iletrwalotnakubę” class=””][/fusion_menu_anchor]
Kuba wyspa, na której wszystko się zaczęło #10
Ile trwa lot na Kubę?
Z Europy lot na Kubę wyspę trwa do kilkunastu godzin. Mój osobisty trwał dobrych kilka lat. Musiałam spojrzeć sobie głęboko w oczy, zmierzyć się z prawdą o sobie i wszystkimi swoimi ściemami zanim tam poleciałam. Kuba to miejsce, gdzie zmierzyłam się ze swoimi wyobrażeniami o szczęściu, spojrzałam na wiele schematów według których postępowałam całe lata. Obaliłam wiele własnych przekonań o sobie i o moim życiu. Na Kubie miałam szansę się zatrzymać, odciąć od internetu, skupić na tu i teraz. Na Kubie wreszcie zaraziłam się karaibską radością. Taką nieudawaną, naturalną i czystą.
Zostawiłam tam strach, niepewność i przekonanie, że nie mogę żyć, podróżować i pracować sama. Opuszczając Kubę wyspę wiedziałam, że nic nigdy nie będzie już takie samo. Wracałam z tym po co poleciałam – z odwagą i radością.
NO i zatańczyłam tę wymarzaną, prawdziwą, namiętną i w stu procentach kubańską salsę. W Trinidadzie to było. Nie byłam wystrojona, muzyka nie grała mi w dusza, na stopach miałam zwykłe klapki, a pod pachą książkę. Wyszłyśmy po prostu coś zjeść…
Kuba puściła do mnie oko i przypomniała mi ważną życiową prawdę. Zawsze dostajemy to czego pragniemy, ale dopiero wtedy, kiedy przestajemy tego rozpaczliwie wypatrywać…