|

Wlałam benzynę do diesla, czyli jak stres zamienić w sukces

Wlałam benzynę do diesla, czyli jak stres zamienić w sukces

Jak stres zamienić w sukces…Wlałam benzynę do diesla! Co dalej? Jak stres zamienić w sukces? I jak radzić sobie z trudnymi sytuacjami. Nagrałam podcast i zrobiłam wpis o takim tytule bo na co dzień spotyka nas mnóstwo trudnych i stresujących sytuacji i niestety najczęściej przynoszą nam osłabienie, a mógłby być źródłem naszej mocy. Ale jak to zrobić?

Wlałam benzynę do diesla i co dalej?

Ten odcinek podcastu „Rozmowy przy winie” dość przewrotnie  nazwałam: „Wlałam benzynę do diesla i co dalej”. Przewrotnie, bo mimo że zrobiłam to wczoraj. Tak zrobiłam to! To nie będzie to instruktaż co zrobić dalej. Logistyka zarządzenia taką sytuacją jest dość prosta. Powinno się nie odpalać auta, spuścić benzynę,  wlać ropę i modlić się o to żeby wszystko z silnikiem było ok. Ja żadnej z tych rzeczy nie zrobiłam. Odpaliłam. Pojechałam. Z tą modlitwą może coś jest na rzeczy, bo modlę się do dzisiaj żeby z silnikiem wszytko było dobrze.

Dzisiejszy podcast przewrotnie zatytułowany „Wlałam benzynę do diesla” jest o tym jak stres zamienić w sukces. Jest o tym jak radzić sobie z trudnymi emocjami, z życiowymi wtopami, ale na poziomie emocjonalnym.

Nie da się ukryć, ze w tych wszystkich trudnych sytuacjach. W tych wtopach, które sobie kreujemy – bo tak wierzę, ze sami je sobie kreujemy, pojawia się mnóstwo przykrych myśli i trudnych emocje, z których my kobiety robimy sobie sztylet, którym przebijamy serce. I to jest przykre i krzywdzące, bo te sytuację same w sobie są trudne, a wbijając sobie w serce sztylet krzywdzimy się i osłabiamy się bardziej niż trzeba.

 Jak stres zamienić w sukces, czyli co tym razem zrobiłam inaczej?

Wczoraj udało mi się zrobić coś innego. Te trudne emocje, te wszystkie myśli i te uczucia i kłębiło, które się kłębiły wokół mnie i chciały utworzyć sztylet, którym przebiję sobie serce – wzięłam i przyniosłam w inne miejsce. Z tego co chciało mnie osłabić uczyniłam swoją moc. I o tym jest odcinek podcastu i ten wpis – jak trudne sytuacje życiowe transformować w moc, która dodaje nam siły. Jak sprawić, żeby te niefajne myśli, które do nas przychodzą w takich sytuacjach zabrać i nie pozwolić im być sztyletem, który chce zrobić dziurę w naszym sercu. Co zrobić, żeby były podmuchem, który pozwoli naszym skrzydłom polecieć dalej, mocniej i silniej.

Pięknie, ze mi się to przytrafiło. Chociaż nie bede oszukiwała, że była to moja pierwsza myśl. Pięknie, bo mogę w czasie niemalże rzeczywistym pokazać Ci jak tej transformacji dokonałam. Właśnie na tym przykładzie mogę ci pokazać jak krok po kroku z tymi myślami się rozprawiłam. Jak okiełznałam emocje i jak powiedziałam im: „O nie moje piękne! Dziękuję że przyszłyście, ale nie potrzebuję dziury w sercu.

Wlałam benzynę do diesla, czyli jak stres zamienić w sukces po raz pierwszy

Wlałam benzynę do diesla i co dalej?  Rozbierzmy te sytuację na czynniki pierwsze. Co się wydarzyło? Pojechałam na stację benzynową. Zatankowałam auto jak się okazało niewłaściwą benzyną, ale wtedy jeszcze tego nie widziałam. Moje Auto ruszyło. Przyjechaliśmy sobie razem dystans do domu. Jakieś 5 km. W połowie drogi zaczęłam się orientować, że coś jest nie tak. Jakoś tak dziwnie chodziło, ale próbowałam sprawę załatwić inaczej –  wypierając temat.

Tego dnia bardzo ćwiczyłam uważność. Patrzyłam, sprawdzałam, więc przekonywałam sama siebie, że pewnie wszystko jest ok. Pewnie chodzi o coś innego! Jednak dojechałam do domu,  skonsultowałam temat, sprawdziłam raz jeszcze i nie było wątpliwości. Auto zostało zalane niewłaściwym paliwem.

I tu zaczęła się walka z tym stresu z sukcesem. więc jak stres zamienić w sukces? Co zrobić z myślami, które podpełzają do Ciebie niczym podstępne węże?

Kiedy dotarło do mnie, że nie chce być inaczej, że auto nie ruszy i że w środku jest niewłaściwe paliwo zaczęły do mnie podpełzywać myśli. Z jednej strony pełen pocer face, z drugiej stres, bo przecież i koszty i logistyka i generalnie niepotrzebny kłopot. A wiesz ile to będzie kosztowało? Po co Ci to zamieszanie? Na pewno byłaś za mało uważna. Czy Ty musisz być taka roztrzepana?

Próbowałam jakoś z tymi myślami dealować. Bo przecież nic się nie stało, bo Słoce od tego nie przestanie wschodzić, ani zachodzić, bo nikt nie umarł.

Jednak wężowe myśli  mnie nie słuchały. A kto odwiezie dziecko? Kto za Ciebie dowiezie to do czego się zobowiązałaś? Gdzieś miałaś pojechać! Coś załatwić! No i faktycznie. Mieszkam pod miastem i poza wieloma rzeczami które robię, jestem jeszcze taksówkarzem, więc nie było to bez znaczenia. Musiałam poprosić kogoś o pomoc chociażby o przewiezienie dziecka do szkoły.

O mały włos nie mogłabym pisać o tym jak stres zamienić w sukces, bo czułam jak te myśli formują się w sztylet, który za chwilę wbiję sobie w serce. Jak poleje się krew i jak stanę i powiem: No tak! Jestem do niczego! Nawet benzyny nie umiem zatankować.  Przecież taką niby nad soba pracę robię, a jednak nic z tego nie wychodzi.

Sytuacja, kiedy wlałam benzynę do diesla spotkała mnie w takim momencie, kiedy dużo rzeczy w moim życiu się dzieje. Mam dużo feedbacków i trudnych wglądów jak cie mam dużo wglądów i myślałam  sobie,  że ja już to przecież przepracowałam, a tu tak wtopa. Byłam milimetr od miejsca, gdzie człowiek staje mówi: No nie! Jestem do niczego, nawet auta nie umiem porządnie zatankować.

W miejscu, gdzie aż ciśnie Ci się na usta: No nie no ja po prostu nie dam rady! Jak się wali to się wali. zachlam sobie formułować ten sztylet, który już prawie uderzył w moje serce, ale na czymś się zatrzymał! Zatrzymał się na pewnej myśli. Na spostrzeżeniu, że ja już to kiedyś widziałam. Już to kiedyś było. Coś mi się tu nie zgadza!

W każdym przypadku to mogą być inne myśli i inne takie stopery. W moim to było akurat to– zaraz CI powiem o co chodziło. To wystarczyło. Ten moment wystarczył, żeby mnie wbiło wbiło z tej równi pochyłej i drogi w kierunku: O ja biedna, o ja nieszczęśliwa, o ja nieumiejąca!

To mnie zatrzymało. Na szczęście. Ten ułamek sekundy wystarczył, bo kolejną sekundę później  wracam do siebie i mówię: Takie rzeczy przytrafiają się z dwóch powodów! I to jest właśnie recepta na to jak transformować te trudne wydarzenia w naszą MOC.

Jak stres zamienić w sukces, czyli dlaczego przytrafiają nam się trudne stacje?

Pytanie Jak stres zamienić w sukces to tak naprawdę jest pytanie o to dlaczego te trudne sytuacje nam się przydarzają. Często one wydają nam się niesprawiedliwe i niepotrzebne. I wcale nie jest łatwo myśleć, ze one nie pojawiają się po to, żebyśmy mogły sobie wbić sztylet w serce, że stres możemy zamienić w swoją moc. Na początku trzeba po prostu zaufać, że tak jest. Powiem więcej – być może będziesz musiał się zmusić do takiego myślenia. Ja jestem już w tym myśleniu od dawna, ale jak widzisz – różne są sytuacje i każdego naprawdę każdego może ta sytuacja złapać. Podobno wiemy o sobie tyle, na ile nas sprawdzono. Dlatego ja nie powiem, że o ja to nigdy za sztylet nie złapię. Ten przykład z wczoraj pokazuje że nawet po tylu latach pracy nad sobą może być różnie.

Te dwa powody dla których zdarzają nam się sytuacje, które pozwalają stres zamienić w sukces to możliwość stanięcia w prawdzie o sobie. Prawda jest czymś co daje najwięcej mocy. Prawda jest najsilniejszym zawodnikiem mną świecie.

Stanięcie oko w oko z prawdą o sobie jest najlepszym w życiu, co nam się przydarza. Nie jest to łatwe. Rzadko bywa przyjemna, ale jest to najlepsze, co w życiu przydarza. Drugi powód jest bardzo blisko związany z prawdą. To daje możliwość dowiedzenia się czegoś o sobie. O tym jak czujemy, jak reagujemy, jacy jesteśmy.  Ja wczoraj dowiedziałam się,  że jestem ciągle w energii w blisko rezonującej z energią ofiarę. Mimo, że wydawało mi się, że dawno już to przepracowałam i że mam to daleko za sobą.

Jeżeli posiądziesz Moc prawdy i moc wiedzy o sobie to już wiesz jak stres zamienić w sukces!

To są dwa najważniejsze powody dla których przytrafiają nam się trudne, stresujące sytuacje. Jeżeli masz za swojego sprzymierzeńca moc prawdy i koc wiedzy o sobie, to wydaje mi się, ze nie ma nić na tym świecie co jest w stanie Cię powstrzymać. Oczywiście ani całej prawdy, ani całej wiedzy o sobie nie dostaniesz w całym kawałku, bo by Cię przygniotły. Dostajemy je w małych częściach, żebyśmy mogły czy żebyśmy mogli zbudować wokół siebie zbroję. Ale nie mam na myśli zbroi wokół serca, która nie przepuszcza różnych emocji. Mam na myśli zbroję mocy.

Wlałam benzynę do diesla, czyli jak zmienić stres w moc?

No i kiedy już się zatrzymałam to bardzo łatwo było mi wejść w inne myślenie.  Jest ono dla mnie już dość naturalne. Mam na myśli postawę, że i jeżeli coś ci się przydarza to nie myślisz: O jej znowu! Nie załamujesz rąk, tylko zadajesz pytanie: Ciekawe co mi to przyniesie? I mimo, że nie jest to łatwe, to uwierz, że tym pytaniem zupełnie zmieniasz energię koło tego co się wydarzyło. To jest klucz do tego, jak stres zamienić w sukces. Jeżeli uda Ci się spojrzeć na każdą sytuację w ten sposób pojawiają się prawa i wiedza o sobie, czyli te dwie największe Smoczycę. Ja tak na to patrzę. Na prawdę i na wiedzę na sobie patrzę jak na dwie największe i najsilniejsze Smoczycę. Kiedy je masz koło siebie  nic nie jest w stanie Cię zatrzymać.

Prawda –  ona rzadko jest dla mnie miła przy pierwszym spotkaniu, ale wiem, że zawsze przynosi mi same dobre rzeczy.

I kiedy poczułam te podpełzujace do mnie myśli: Bo ty znowu! Mogłaś przecież uważniej! Bo mogłaś spojrzeć jeszcze raz! Na pewno o czymś myślałaś, robisz 16 rzeczy na raz! I kiedy tak te myśli do mnie przychodzą, to gdzieś z aurszmai pojawiła się inna myśl, wrażenie, że już to kiedyś słyszałam! Tylko gdzie? Jakbym mojego byłego męża słyszała. Tylko, że przecież ja już nie jestem żoną parę ładnych lat. Myślę sobie tak: Kurde to ja słysząc te wszystkie rzeczy przez wiele lat byłam pewna, ze to sowa mojego EX. Brałam to z jego ” dziamganie”. A może on wcale nie były jego słowa? Co prawda w przeciwieństwie do mojego byłego męża nie mam wielkiej troski o auto.  Tu się bardzo często różniliśmy. Akurat mój były mąż bardzo lubi mieć porządek i nie mieć rys na aucie, ani  wgnieceń. Ja też niby nie lubię, ale jakoś mi się przytrafiają. No mam niby ten program, żeby sobie to zmienić, ale jakoś jeszcze nie wskoczył na listę trzech ani pięciu nawet priorytetów w moim życiu. Dlatego ciągle mi się to nie udaje.

Jakieś półtora tygodnia wcześniej robiąc w siebie wgląd dostałam feedback, że gdzieś zaciągam właśnie z tej energii ofiary, ale nie mogłam zrozumieć gdzie jest to miejsce. Gdzie ja mam ten słaby punkt? Bo przecież nie marudzę, nie narzekam, unikam takich rzeczy, biorę życie w swoje ręce przejawiam  szereg różnych innych aktywności które w ogóle nie korespondują z definicja ofiary.

Jak zamienić stres w sukces, a życiowa rola ofiary

No i zrozumiała. Ja wkładam w jakiś sposób, w ludzkie usta swoje uczucia, swoje postrzeganie siebie. Jak z moim mężem. Od nie nie marudził, on mnie nie krytykował. To ja czułam się źle z tym, ze mam/miałam bałagan w aucie. Że obrysowuję auta, że ciągle mam na nich rysy i wgniecenia. I teraz, po tym doświadczeniu się zastanawiam do ilu klientów nie wystąpiłam bo myślałam, że mi odmówią. Komu nie powiedziałam, że go kocham czy że jest dla mnie ważny, bo myślała sobie, że on tego nie odwzajemnia i że nie warto? Do kogo nie zadzwoniłam w przekonaniu, że mu na mnie nie zależy? I takich sytuacji pewnie jest mnóstwo. A jaki mam z tego learning?

Otóż taki, że dzisiaj jeżeli pomyślę sobie: On pewnie mnie nie lubi! Jemu pewnie pewnie na mnie nie zależy! To już udzielę to od swoich obaw. Powiem to nie jest o mnie. To są jakieś jego, jej, ich sprawy. Ja to jestem ja. I to jest bardzo, bardzo cenna lekcja.

Proponuję, żebyś sobie pomyślała jakich rzeczy o sobie nie chcesz przyjąć. I jak te trudne  sytuacje, które Cię spotykają próbują ci o tym powiedzieć?

Ale to nie wszystko, co przyniosła mi ta sytuacja. Kolejnych rzeczy dowiedziałam się, albo sobie o nich przypomniałam próbując ogarnąć logistykę tego zdarzenia

Musiałam gdzieś pojechać, coś załatwić, więc zadzwoniłam do mojej mamy. Po pomoc. Mówię jej o tym zdarzeniu, a ona mówi, że  na spokojnie, że wszystkim się to zdarza. Ja próbując nie być w energii ofiary, próbował wziąć odpowiedzialność za to zdarzenie zostałam w narracji, ze mogłam być bardziej uważna itd. A Ona na to: Kicia, ty ostatnio przeszłaś taki stres, bo tak – miałam ultra trudny czas w życiu, to było trudne , że nie wiem czy ktoś dałby radę stanąć do tego tak jak TY. Bardzo dobrze, że ty nie masz tego auta, bo może musisz odpocząć. Ona to mówi, a ja słucham i czuję jak mi łzy lecą. Myślę sobie: Jajka była trudna sytuacja, a ja nie chciałam tego trudu uznać. Dlaczego? Bo przecież ogarnęłam, załatwiłam, zarządziłam. No tak, ale to, że to zrobiłam nie znaczy, ze to było łatwe.

Zrozumiałam, że muszę uznać swój trud, że nie muszę być jak Muszkieterka, która robi rzeczy trudne i boi się do trudu przyznać. Jakby miało to mi czegoś ująć, jakbym nie dawała sobie prawa do bycia człowiekiem,

Stres, moc i zablokowane serce

Dopuszczając do siebie myśl, że coś może być dla mnie trudne, pozwalając sobie na uznanie trudu poczułam, jak puściło coś co blokowało mnie wokół serca. Jakiś mur, który tak szczelnie wokół siebie wiele lat budowała. Jednak to nie były jedyne korzyści tego trudnego doświadczenia. Wlałam benzynę do diesla i po raz kolejny dowiedziała się ilu wspaniałych ludzi jest wokół mnie. Ludzi, którzy wsparli mnie w logistyce tego zdarzenia. Ktoś zawiózł dziecko do szkoły, ktoś mnie zawiózł do mechanika, ktoś zadzwonił mnie pocieszyć mówiąc, ze to na pewno nic poważnego. I wtedy przyszła do mnie myśl, która nie była jak sztylet wbijając się w serce, tylko jak fala miłości to serce wypełniająca. Gdybym była taka zupełnie do niczego , to przecież nie zgromadziłbym tylko wspaniałych, niezwykłych ludzi wokół siebie.

Wlałam benzynę do diesla, czyli jeszcze jeden bonus tego zdarzenia?

Jest jeszcze jeden Bonus w tej historii.  Byłam przekonana, że jak zadzwonię do swojego mechanika, to mnie zwyczajnie ochrzani. I niby harda z e mnie laska, moja wtopa, ale mój samochód i moja kasa. Tyle, że w środku trochę byłam jak mała dziewczynka, która się boi, wstydzi i wcale tego gadania nie chce słuchać. Zaliczyłam  wtopę i spodziewałam się : Pani Justyna, ale silnik! Jak tak można? No wie Pani co? A ontylko: No i co? Wlała Pani benzynę do diesla i nie pojechał? No pojecjhał, ale już nie jeździ. A to znaczy, ze Pani do mnie nie przyjedzie? No nie, bo nie jeździ:( No to ja przyjadę.

No i przyjechał. Za dwie godziny auto było do odbioru. Naprawił co trzeba, a kwota naprawy nie była porażająca.

I wszytko to, co dzień wcześniej próbowało mnie zabrać, zepsuć mi wieczór, wbić sztylet w serce stało teraz zawstydzone w kącie. Bo to oczywiście nie było najmilsze i w żaden sposób nie było to upragnione zdarzenie. Poniosłam koszty. Bo nie byłam w pracy, bo jakaś kasę jednak zapłaciłam, ale były też bonusy. I to jakie bonusy! Wiem, że z tym co dostałam, CZEGO SIĘ O SOBIE DOWIEDZIAŁAM jest mocą, z która poszybuje bardzo bardzo daleko. Czuję, że pomiędzy wczoraj a dzisiaj pokonałam taki dystans, jakbym była napędzana nie benzyną w dieslu, a paliwem rakietowym.

Oczywiście nie życzę Ci takich sytuacji, ale jeżeli się już pojawią, to zalecam żebyś przywitała taką  sytuację pytaniem: A co ty dla mnie dobrego przynosisz? Co Ty dla mnie masz? To jest właśnie odpowiedź na pytanie jak stres zamienić w sukces!

zachęcam Cię do posłuchania podcastu: Wlałam benzynę do diesla, czyli jak stres zamienić w sukces

Podobne wpisy