Natalia de Barbaro i jej Czuła Przewodniczka
Gdyby nie Maja Ostaszewska nigdy nie sięgnęłabym po książkę, której autorką jest Natalia de Barbaro. Nie sięgnęłabym po „Czułą przewodniczkę”.
Pamiętam jak dziś, że to było jeden z tych szaroburych dni, kiedy krople deszczu stukające o parapet wydawały się mówić, że świat jest beznadziejny, ludzie są tacy jak mawiał o nich Piłsudski, a w moim życiu to już na pewno nic ciekawego się nie zdarzy. Przeglądałam wówczas bezmyślnie instagram i trafiłam na post Mai, którą uwielbiam miłością bezgraniczną za mądrość, niezłomność i odwagę. Te wszystkie cechy jednak gryzły mi się z postem, w którym piała peany na temat „Czułej przewodniczki”. Pomyślałam sobie – no cóż? Nawet najwięksi idole i najwspanialsze autorytety ulegają czasami modom i ślepo reklamują to i owo dla kasy.
Sypię głowę popiołem…
Jakże mi wstyd za te moje ówczesne myśli! I jakże bardzo, choćby w ten sposób, Maję za nie przepraszam. Wtedy jednak nie wiedziałam, że kajać się za czas jakiś będę, że zlekceważyłam reklamę „Czułą przewodniczkę”, skupiając się na jakichś pierdołach totalnych zapewne, bo kompletnie ich nie pamiętam.
„Czuła przewodniczka” i jej autorka Natalia de Barbaro jednak nie dały o sobie zapomnieć. Zdjęcia przepięknej zielonej okładki z postacią kobiety, która zamiast włosów ma bukiet różowych kwiatów zaczęły pojawiać się wszędzie. Widziałam je w postach znajomych na facebooku, w relacjach na instagramie, w gazetach. Okazało się, że cały świat wokół mnie czyta „Czułą przewodniczkę” Natalii de Barbaro. Cały. Tylko nie ja.
Czuła przewodniczka i jej droga ze sklepowego koszyka do mojego serca…
Tak więc pewnego wieczoru zalogowałam się w mojej ulubionej internetowej księgarni, gdzie obok kilku innych książek do wirtualnego koszyka wrzuciłam i JĄ. Potem, gdy odebrałam ją z paczkomatu trafiła na półkę i przeleżała tam kilkanaście wieczorów, gdyż znów dopadło mnie przekonanie, że poradników o tym jak mam żyć i odkrywać swojej nieodkryte jestestwo mam już po dziurki w nosie. Aż znów przyszedł wieczór analogiczny do tego z początku tej naszej wspólnej z „Czułą przewodniczką” historii. Wiało, lało. Jak mawiają „pogoda pod psem”, choć mój najukochańszy na świecie west, który nie znosi deszczu co najmniej tak bardzo jak ja zupy owocowej by się pewnie z tym stwierdzeniem nie zgodził.
Jak zwał, tak zwał, obrzydliwie na świecie było. Sięgnęłam więc na półkę po „Czułą przewodniczkę”, by sprawdzić czy jest w stanie choć trochę rozjaśnić ten dzień. W ten właśnie sposób na jakiś dłuższy czas przepadłam i kompletnie nie miałam pojęcia, czy w ogóle cokolwiek pada i jaka pogoda jest za oknem.
„Czuła przewodniczka” jest dokładnie taka, jak w tytule. To czułość, delikatność i życzliwość opakowana w najprostsze z możliwych, a jednocześnie najmądrzejszych jakie można znaleźć słowa.
Sama Natalia de Barbaro pisze o niej tak: „Ta książka jest o tym, że choćbyśmy daleko od siebie samych odeszły, możemy znaleźć drogę powrotną. Prowadzi przez wertepy, wyboje, manowce. Ale ta droga na nas czeka. A na jej końcu czekamy na siebie my same. Jak ktoś, kto wyszedł na próg domu i zapalił światło na ganku dla wędrowca”. Przez lata podziwiałam w amerykańskich filmach przepiękne drewniane domy, nad drzwiami wejściowymi których zawsze paliła się latarnia. Często jej światło przeznaczone było dla domowników wracających po nocy do domu. Bywało też jednak i tak, że światło to miało stanowić drogowskaz dla zabłąkanych wędrowców. Informowało, że w tym domu są oni mile widziani i będą przyjęci z życzliwością i ciepłem. Tak właśnie przyjmuje swoje czytelniczki autorka książki, Natalia de Barbro. Jak latarnia.
Czuła przewodniczka to nie jest mody poradnik
„Czuła przewodniczka” nie podpowie Ci jak się zmienić, by być szczęśliwą. Nie jest drogowskazem, który pokaże, jak żyć. I nie obieca, jak wiele modnych poradników, że znajdziesz najlepszą wersję siebie. Nie nauczy także jak zmienić to i owo, by świat stał się piękniejszy. Ba. Powie Ci, że absolutnie nie powinnaś szukać żadnych innych wersji siebie od tej, jaką jesteś. Udowodni, że wszystko, czego potrzebujesz do szczęścia masz w sobie. Tylko nie pamiętasz o tym. Pokaże zależności i uwarunkowania kulturowe w jakich żyjemy, czy nam się to podoba, czy nie. Podpowie jak przestać ufać Męczennicy i nie słuchać Królowej Śniegu. Pomoże zrozumieć, że Potulna nie jest nasza dobrą przyjaciółką i, że warto słuchać Czułej Przewodniczki nawet wtedy, gdy wydaje się ona naiwna i szczenięco niemal infantylna.
Natalia de Barbaro, Czuła Przewodniczka i cała prawda o Tobie…
W czasami dość dosadny i brutalnie szczery sposób pokaże, że wszystkie te postacie, które w nas tkwią, bądź które pielęgnujemy w sobie mają ogromny wpływ na to, jaką muzykę wygrywają o nasz parapet krople deszczu. Ba. Pomoże uzmysłowić nam sobie, że często wolimy, bardziej lub mniej podświadomie, trzymać się tych naszych ról, z obawy przed tym, co przyniesie wyzwolenie się z nich. Wyzwolenie bowiem nigdy nie jest sprawą łatwą. Zawsze niesie za sobą łzy, ból uwalniającej się z bezpiecznego kokonu poczwarki i utratę ciepłego, choć niezwykle krępującego i ciasnego kokonu. Natalia de Barbro pokazuje jednak w „Czułej przewodniczce”, że zawsze warto próbować opuścić choćby najprzytulniejszy pozornie kokon .
„Zdziwnianie to twój moralny obowiązek!” mówi Czuła Przewodniczka[…]”. Zdziwienie to także domena tej książki. Zdziwia i zadziwia tym, że tyle o mnie, o nas wie. Zdziwiatrafnością sądów, ale przede wszystkim czułością , z jaką nade mną, nad nami się pochyla. Zachwyca trafnością spostrzeżeń i niezwykłymi spostrzeżeniami, w których jak w lustrze może przeglądać się każda z nas. Dosłownie każda.
Ta dorosła, w której tkwi Dzika Dziewczynka, której tak bardzo często z powodu najróżniejszych konwenansów i totalnie irracjonalnego wstydu odbieramy głos. Ta, która dowiaduje się, że nie tylko może używać słowa „nie”, ale wręcz dla zdrowia i radości ducha powinna zrozumieć, że „[…] tego, o czym myślałaś, ciągle, że musisz- nie musisz”. Ta wreszcie, która czytając tę książkę płacze ze wzruszenia, ze śmiechu, ze zdziwienia i zadziwnienia, że ktoś nie znając jej przecież, pisze o niej.
Nie bój się czułej przewodniczki!
Bo „Czuła przewodniczka” to książka o każdej z nas. To książka o prezeskach, rockmenkach nauczycielkach, pielęgniarkach, kasjerkach, pisarkach, księgowych, malarkach, aktorkach, bizneswomenkach, paniach domu, i nawet o kosmonautkach, choćby ich tylko kilka na świecie całym było. To książka, po której się pisze – w moim przypadku ołówkiem, ale można i chyba mazakami nawet. Czyta się ją raz, a potem kolejny.
Często i następny nawet. I za każdym razem znajduje się w niej coś nowego, innego. To książka o bliskości i współodczuwaniu kobiet i o naszej wyjątkowości, bez względu na to, czy ten nadal jednak uparcie promujący kult mężczyzn świat tę wyjątkowość uznaje. Wyjątkowe jest w niej także to, że Natalia de Barbro przytacza sporo tytułów książek, które warto przeczytać, filmów, które warto obejrzeć, czy piosenek, które warto posłuchać. Czy z tego skorzystałam? I owszem. I żałuje tylko, że tych polecajek jest tak mało, dla mnie za mało.
Książkę kończy króciuteńki, jednakże jednak niezwykle wymowny rozdział zatytułowany „Pokłon”. Natalia de Barbaro pisze w nim tak:
„Kłaniam się starym, rodzącym marne owoce jabłoniom mojej sąsiadki, polom, chmurom na ciemnym niebie – i kłaniam się sobie. I Kłaniam się Istocie, którą jestem, w kształcie, który przybrałam. […] Kłaniam się w dobre i złe dni, czasem ze złością, że po cholerę mi ten pokłon, czasem szybko, żeby mi komary nie nawlatywały, czasem w tańcu.”
Ja kłaniam się Tobie Maju Ostaszewska za to, że napisałaś ten post na instagramie , a także za to, że tak pięknie czytasz audiobook „Czułej przewodniczki”. Przede wszystkim jednak moja Dzika Dziewczynka kłania się pięknie Tobie Natalio. Za to, że przypomniałaś mi o niej…
Inne moje recenzje znajdziesz tutaj:
Biegnąca z wilkami to książka na którą musi przyjść czas.
Natalia de Barbaro – cytaty #1
Moim niezbywalnym prawem jest szaleć z radości na widok łubinów, które zakwitły niedaleko mojego domu. Rzucać się z piskiem na szyję dawno niewidzianej przyjaciółce, z żarliwością dyskutować o kolorach bluzek, wąchać trawę
po deszczu, wpadać w stan absolutnego zachwytu na widok pięknej filiżanki. Jeśli czyimś zdaniem ujmuje mi to powagi czy, tfu-tfu, nienawidzę tego słowa, profesjonalizmu, spoko. Cudzy żar może złościć tego, komu jest w życiu zimno. Cudza swoboda może drażnić tego, komu jest w życiu ciasno. Ale to nie zmieni zadania, jakie sama przed sobą stawiam.
Mamy tyle zgody na innych ile zgody na siebie.
Mamy tyle zgody na innych, ile zgody na siebie. Jeśli mam zgodę na siebie samą. Na wszystkie swoje kawałki, na wszystkich „mieszkańców” swojego wewnętrznego domu, nie potrzebuję zaj – mować się tym, jak inni się ubrali czy co jedzą. Będę dalej miała swoje poglądy i swoje oceny moralne; będą sprawy, o które zechcę walczyć. Ale nie będę dopieprzać się do innych nieproszona o radę. Będę miała świadomość, że każdy się z czymś zmaga i coś niesie w plecaku, którego nie widzę. Nie będę innym wypominać, że „zdziwiają” tylko dlatego, ze ja mam inaczej. Ja bym tak nie powiedziała, ja bym tak nie poczuła, ja bym tak się nie ubrała – ale ja nie jestem wzorem z Sèvres.”…
Natalia de Barbaro – cytaty #2
Czasem myślę, że wszystkie nieszczęścia świata zaczynają się od poczucia: „nie wiem, czy można mnie pokochać”. Od poczucia, że miłość, jeśli w ogóle jest możliwa, wydarzy się tylko pod pewnymi warunkami. A jej dostawy mogą zostać przerwane.
Nie wybieramy tego, co dostajemy –
możemy natomiast choć trochę wybrać, jak postąpimy z tym,
co dostałyśmy.
Dlaczego to przydarzyło się właśnie mnie? Dlaczego moje życie przybrało taki obrót? Ta złość, ta wściekłość przejawia się na wiele sposobów. Chcemy, żeby nasze życie wytłumaczyło się przed nami, żeby Bóg się przed nami wytłumaczył. Chcemy, żeby wytłumaczyli się przed nami ludzie z naszej przeszłości. Czasami czujemy się ofiarami naszego własnego cierpienia, które ciągle w nas trwa. Ale jest coś, co widzę jako uniwersalny czynnik decydujący o tym, czy uwolnimy się od tego cierpienia, czy nie. (…) Wszelkie nasze wysiłki, nasze drogi ku uzdrowieniu łączy to, że na ogół zaczynamy od jakiegoś rodzaju oporu.
Natalia de Barbaro – cytaty #3
Szedł wiatr, a my chciałyśmy czegoś jeszcze: wichury, ulewy, gradu,
czegoś, co by zburzyło cały porządek, czegoś, czego byśmy my same
nie wybrały, gdyby nam wybór dano, a jednak rosło uparte
łaknienie w nas żeby przyszło
Większość negatywnych emocji: smutek, przygnębienie, wściekłość, niechęć, konflikt – to różne formy oporu i złości. Ktoś może chodzić ciągle wściekły- jego wewnętrzna złość jest projektowana na zewnątrz. Takiego człowieka wszystko wokół i wszyscy wokół będą złościć. Ktoś inny skieruje swoją złość do wewnątrz i po- grąży się w depresji. (.…..) Pod poczuciem, że jesteśmy nieszczęśliwi. Pod naszą złością. pod wściekłością, pod wstydem, pod tymi silnymi, hałaśliwymi uczuciami leży jakiś smutek, jakiś żal.