|

Maja Lunde i Śnieżna siostra, czyli balsam na zbolałą duszę.

Maja Lunde i Śnieżna siostra, czyli balsam na zbolałą duszę.

Maja Lunde. Imię i nazwisko, które w świecie wielbicieli literatury  jest synonimem zaangażowania społecznego i niezwykłej mądrości. Nie znałam jej zupełnie i przyznać muszę, że moja ignorancja, jak to zwykle w życiu, była po coś. Maja Lunde pojawiła się bowiem w moim życiu z niezwykłą książką „Śnieżna siostra” wówczas, gdy najbardziej jej potrzebowałam mimo, że nie miałam o tym pojęcia.

Maja Lunde i Boże Narodzenie.

Nie słyszałam nigdy wcześniej (mimo, że czytam o książkach i samych książek sporo) ani o autorce, ani o żadnym z jej utworów. I nigdy zapewne bym nie usłyszała, gdyby na jednej ze stron internetowych, mojego wzroku nie przykuła magiczna okładka. Okładka, którą zilustrowała równie magiczna Lisa Aisato. Do tego stopnia przyciągnęła mój wzrok, że kupiłam ją sobie jako prezent od siebie samej pod choinkę. A potem pewnej nocy, gdy cały dom spał po świętowaniu Bożego Narodzenia zrobiłam sobie grzańca,  usiadłam w fotelu, zawinęłam się w kocyk, zapaliłam świeczkę, lampki na choince i… przepadłam do bladego świtu. 

Książka dla całej rodziny.

Maja Lunde i Lisa Aisato- norweskogambijska artystka, ilustratorka i autorka książek obrazkowych, stworzyły wspólnie książkę dla dzieci, która ma niezwykle terapeutyczne (och jakże to poważnie i naukowo brzmi) przesłanie nie tylko dla dzieci, ale przede wszystkim chyba  dla dorosłych. W powołanym przez nie do życia świecie mieszka dziesięcioletni Julian. Mimo, że wszyscy żyją przygotowaniami do świąt Bożego Narodzenia w jego domu nawet nikt o tym nie wspomina.  Mało tego. Boże Narodzenie to także czas jego urodzin, do niedawna jeszcze najbardziej magiczny dzień w roku.

Nie tej zimy jednak. Rodzina Juliana w ogóle zdaje się nie pamiętać ani o Bożym Narodzeniu, ani o urodzinach Juliana. Rodzice  pogrążeni są w żałobie, po śmierci jego starszej siostry, która zmarła latem. Chłopca otaczają tylko smutek, żal i przygnębienie. Wszystko jednak zmienia się pewnego dnia za sprawą Hedvig- niezwykle gadatliwej, uroczej dziewczynki, którą Julian poznaje na basenie.

Maja Lunde i Śnieżna siostra.

Hedvig, która miała być przyjaciółką, jasnym promykiem słońca w ciemne dni i nadzieją, okazuje się być przede wszystkim tajemnicą, która odmienia jego życie już na zawsze. I w zasadzie, by nie zepsuć czytelniczkom i czytelnikom lektury nie mogę, nie powinnam pisać nic więcej. 

Dodam tylko, że „Śnieżna siostra” jest podzielona na 24 rozdziały. Wielu odczytuje to jako swego rodzaju kalendarz adwentowy (tak zresztą sugeruje opis na okładce). Konia jednak z rzędem temu, kto będzie w stanie wytrzymać i będzie sobie dozował historię Juliana i Hedvig. Napiszę też jeszcze tylko, że historia spisana przez Maje Lunde bez niesamowitych ilustracji Lisy Aisato wybrzmiałaby w czytelniku na pewno nie tak mocno, nie tak dosadnie i nie tak magicznie. Mówi się o tej książce, że to skandynawska „Opowieść wigilijna”, a norwescy uczniowie czytają ją  w szkole i omawiają na lekcjach. Żal wielki, że u nas nie jest lekturą szkolną. Być może wówczas dzieciaki nie tylko pokochałyby znów czytanie, ale i poleciłyby coś do czytania swoim rodzicom? A może nawet czytaliby wspólnie? 

Na sam koniec muszę chyba wyjaśnić. „Śnieżna siostra” przyszła do mnie wówczas, gdy w moim życiu, jak w życiu Juliana, smutek, żal i przygnębienie grały pierwsze skrzypce. Pomogła mi przetrwać trudne chwile. Pomogła mi spróbować choćby zrozumieć sens tego, co niezrozumiałe i nie do ogarnięcia, ni rozumem, ni sercem, ni duszą. Żaden z poradników, o tym jak, poradzić sobie z żałobą nie zrobił dla mnie tyle, co zrobiły autorki” Śnieżnej siostry”. Pomogły się wypłakać i pokazały, jak pozwolić komuś odejść… 

Inne książki warte przeczytania polecam TUTAJ

Maja Lunde cytaty #1

Inspiracja to ważna siła napędowa.

Szczerze mówiąc, dla mnie każdy temat jest interesujący, kiedy człowiek pokazuje go z punktu widzenia nauk przyrodniczych.

(…) powoli zapadał zmierzch, nad nami, wokół nas. Pogrążaliśmy się w nim bez reszty, a on przenikał nas do szpiku kości.

Co właściwie wie taki nauczyciel angielskiego? Z pewnością siedzi w college’u, w jakimś zakurzonym pokoju, pełnym książek, udaje, że wszystkie przeczytał, siorbie kawę, nosi po domu szalik i strzyże brodę krawieckimi nożyczkami.

Za bardzo go kochałaś – powiedziała Xiara.

Bez wykształcenia jesteśmy niczym. Bez wykształcenia jesteśmy zwierzętami”.

Za każdym wielkim wynalazkiem stoją tuziny pokonanych osobników, którzy zbyt późno próbowali zaistnieć.
To, czego mi brakuje, to nie jest wola. To jest… pasja, Edmundzie.
Pszczoły to czyste stworzenia. Wylatują z ula, by umrzeć, nie chcą tam zostawać, żeby nie zanieczyszczać domu.
Czy nie obiecywałaś mi, że będziesz cicho?

#2

Odniosłem wrażenie, jakby Bóg ze mnie zakpił. Wywiesił z nieba drabinę i pozwolił mi się wspiąć, bym mógł trochę popatrzeć, pozwolił mi przyglądać się aniołom na łąkach z waty cukrowej, a potem nagle zepchnął mnie z chmury, żebym spadł z powrotem na ziemię. Na ziemię po deszczowym dniu. Szarą. Błotnistą. Nędzną.
Bez pasji jesteśmy niczym.
(…)aby żyć w naturze, z naturą, musimy okiełznać naturę w nas samych.
Nasze słońce, słońce Ziemi,
Brak nam ciepła twych promieni.
Nie ma wiosny, lata, zimy,
Od stu lat cię nie widzimy.
Deszcz nam został na pociechę,
Wiecznie szara, słotna jesień,
Deszcz nam został na pociechę.
Jedna pszczoła bowiem jest niczym, cząstką tak małą, że całkiem pozbawioną znaczenia, natomiast razem z innymi jest wszystkim. Bo razem stanowią pszczelą rodzinę.

Podobne wpisy