||

Jak radzić sobie ze stresem za kierownicą?

Jak radzić sobie ze stresem za kierownicą

Nie stresuj się za kierownicą! Przecież to proste! Nie dasz rady dam pojechać? Jasne!!!! Mądrale same! Faceci głównie. Wiele lat po zrobieniu prawa jazdy kręciłam się tylko po lokalnych drogach. Paraliżowało mnie wszystko – od korka na lokalnym wiadukcie, po Rondo ONZ w Stolicy. Każde takie pytanie doprowadzało mnie do szału. Wkurwiało mnie po prostu, bo ni w cholerę nie wiedziałam jak radzić sobie ze stresem za kierownicą. Gdyby wtedy ktoś mi powiedział, że wkrótce będę małym autkiem samotnie przemierzała Europę, że bez zastanowienia będę wypożyczać samochód na końcu świata – nigdy bym nie uwierzyła.

Jak radzić sobie ze stresem za kierownicą?

Po pierwsze, rozpoznaj wroga!

Nie twierdzę, że za kierownica stresują się tylko kobiety, ale…to nas dotyczy większość dowcipów, na nas się zwala wszytko co na drodze niewygodne i niebezpieczne! No może czasami jakiemuś Panu w kapeluszu się dostanie, ale głównie sprawa jest  jasna…BABA ZA KIEROWNICĄ!

Słyszę to od dziecka. Mówił tak ojciec, mówił brat, mówił mąż i mówią koledzy, którym nie uda się ugryźć w język na czas. Czy jest coś w tym twierdzeniu? Czy naprawdę jeździmy gorzej od mężczyzn? Z jednej strony mam mnóstwo koleżanek, które jeżdżą szybko, zdecydowanie i bezpiecznie. Z drugiej często widuje przerażony wzrok kobiet, które muszą wykonać manewr wyprzedzania – czy jak to się fachowo nazywa. Skąd te różnice? Otóż jak zawsze – z wychowania i z przekonania! I z tego samego miejsca bierze się stres, który nam kobietom za kierownicą towarzyszy znacznie częściej niż mężczyznom. Świat karmi kobiety przekonaniem, że jeżdżą słabo, podczas gdy faceci są urodzeni, żeby szaleć po szosach. Kobiety (w znakomitej większości) wzrastają w przekonaniu, że jazda autem to przywilej męskiej społeczności, podczas, kiedy ich jedyną przewagą konkurencyjną na drodze jest (niekwestionowana i nie do przecenienia w długich trasach) umiejętność sikania na stojąco!

Moim pierwszym krokiem, żeby poradzić sobie ze stresem za kierownicą było właśnie uświadomienie sobie tego faktu. Mam pełen, taki sam jak każdy mistrz kierownicy potencjał, żeby jeździć tam gdzie chcę i bez niepotrzebnego stresu!

Jak radzić sobie ze stresem za kierownicą?

Po drugie, daj sobie prawo do niedoskonałości!

To przekonanie, którym nas karmią, albo którym karmimy się sami sprawia, że natychmiast zaczynamy się porównywać. Jest to bilet w jedną stronę (W każdym obszarze życia, nie tylko za kierownicą!). Nie ma siły – zawsze będziemy od kogoś gorsze, a od kogoś innego lepsze. Ocenianie i łatkowanie siebie jest niewyczerpywalnym źródłem stresu i frustracji. Ja w ramach poszukiwania sposobu jak sobie radzić ze stresem za kierownicą pozwoliłam sobie na niedoskonałość, automatycznie przestałam się się porównywać i duża część stresu się uwolniła. Gdzie teraz jestem?

Daleko od miejsca, gdzie należy się przejmować tym, co inni (często mężczyźni) mają do powiedzenia o tym jak parkuję, (zazwyczaj jak baba – krzywo), jak jeżdżę (za wolno lewym pasem i za szybko prawym), kiedy włączam migacze (zawsze nie w czas) i jak trzymam dłonie na kierownicy (też podobno niefachowo). Daleko również jestem od przekonania, że jeżdżę idealnie, uważnie i bez wtop. Co więcej ja te swoje drogowe pomyłki uwielbiam. Dlaczego? Bo wierzę, że tak jak nie nauczysz się chodzić bez upadków, tak nie nauczysz się jeździć bez popełnienia mnóstwa błędów.

Jak radzić sobie ze stresem za kierownicą?

Po trzecie, grzesz z radością!

Jazda autem nas stresuje, bo nie mamy wystarczającej praktyki. Nie praktykujemy, bo się stresujemy. Chcemy coś zrobić, ale się boimy. Boimy się tego, bo tego nie robimy. I tak w kółko. Schemat stary jak świat. Z jazdą autem jest jak życiem – musisz zgrzeszyć, żeby poczuć że żyjesz i musisz popełnić wiele błędów, żeby zacząć robić coś dobrze. Tak jak nie udaję świętej, nie udaję, że jestem i zawsze byłam doskonałym kierowcą. I niewiele potrafi podnieść mi ciśnienie tak skutecznie, jak wypowiedzi najświętszych ze świętych, zawsze idealnych kierowców.

Ubóstwiam to machanie rękami, skrzywione miny, stukanie się w czoło i wzrok pełen politowania, którymi współużytkownicy dróg obdarzali i niekiedy jeszcze obdarzają mnie na drodze. A ja odkąd uznałam, że grzeszyć rzecz ludzka, grzeszę często i (o zgrozo!) zupełnie za grzechy nie żałuję. Część swoich grzechów obśmiewam, a resztę załatwia AC:))) Z rozkoszą i bez najmniejszego skrępowania opowiem dzisiaj o swoich samochodowych wtopach. Ku pokrzepieniu serc dla tych, którym ciągle jeździ się ciężko i ku przemyśleniu dla tych, którzy w zwyczaju mają komentować szybciej niż myśleć.  Zupełnie nie robią na mnie wrażenia ludzkie reakcje na moje nieidealne zachowanie na drodze, ale gdyby nie one z całą pewnością szybciej pojęłabym jak  radzić sobie ze stresem za kierownicą.

Grzechy główne królowej szos – czyli jak radzić sobie ze stresem i pokochać swoją niedoskonałość.

Nieuważność i takie tam…

Skup się dziewczyno, skup! Powtarzam tak sobie i w lesie i w aucie. Powtarzam, bo wiem, że jak nie powtórzę to się zamyślę. W aucie szczególnie, bo takie wyłączne się na jeździe skupianie, to nieco mi marnotrawstwem czasu pachnie. Jadąc autem lubię sobie pomarzyć, pokłócić się z kimś (w myślach).  Lubię też problemy tego świata porozkminiać, nad losem bohaterów właśnie czytanej książki się zastanowić i muzy posłuchać.

Zdarza mi się też w aucie maile sprawdzać (na światłach!). Tylko, że w takich okolicznościach łatwo się zgubić. Pół biedy jak nikt Cię na tym nie przyłapie i sobie po prostu pojeździsz w kółko. Gorzej jak Ci się rozkraczy auto i na niby proste pytanie, gdzie przysłać lawetę odpowiedzieć nie umiesz. Sądzę, że opowieści o tym jak pewna baba rozkraczyła się w środku lasu nowym autem i musiała zapytać Pana Pijaczka „Gdzie ja jestem?”aby pomoc drogowa mogła ją znaleźć, rozbawiła nie jedną osobę.

Jej Przemądrość nawigacja!

O nawigacji i osobach ślepo z niej korzystających krążą legendy. Uśmiecham się zazwyczaj pobłażliwie, kiedy widzę zdjęcia aut wywiezionych przez nawigację w pole. Skłamałabym jednak pisząc, że mnie nigdy nawigacja w pole nie wywiozła. Uwielbiam nasze rozmowy! Wszystkowiedząca Mądrala! Justyna, jedź na północ! Justyno, kieruj się na południowy zachód. Jej się wydaje, ze mam umiejetność czytania kierunków ot tak. Rozglądam się i wiem natychmiast gdzie ten południowy zachód!

Wiele więc razy kręciłam się uparcie po rondzie, bo w cholerę nie mogłyśmy się z nawigacją dogadać o który zjazd chodzi. Bywało też nie jeden raz, że zjeżdżałam na inny północny – wschód niż tej Małpie (nawigacji) chodziło. Wjeżdżałam nocą na szczyt stromej góry, pchałam się do innego niż chciałam Marriottu i nawet zdarzyło mi się wjechać „pod prąd” w całkiem sporą ulicę w całkiem sporej europejskiej Stolicy. Naszym relacjom nie pomaga też fakt, że czasami to ja wiem lepiej, którędy jechać, albo kiedy wkurzy mnie swoim mądrzeniem ja postanawiam, że dam sobie radę bez niej.

Jakiś czas temu wybrałam się samotnie do Bośni. Twardzielka podróżniczka ze mnie, więc nie zestresował mnie specjalnie fakt, że  kilkadziesiąt kilometrów miałam przemieścić się bez pomocy nawigacji. Przygotowałam się naprawdę starannie. Opracowałam trasę, przejrzałam i przeanalizowałam ją wielokrotnie. Zaznaczyłam strategiczne miejsca – wszytko, żeby nawigacja mądrala nie miała satysfakcji. Zaopatrzona w screeny map i notatki pewnie przekroczyłam granicę Bośni. Nie przewidziałam tylko jednego…Wszystko co dałoby się przeczytać zapisane będzie za pomocą cyrylicy, której akurat ni w ząb nie znam. Zatęskniłam za Mądralą. Troszeczkę:)

Jak radzić sobie ze stresem za kierownicą, czyli dokumenty poproszę!

Jeśli jest coś czego mężczyznom w trasie zazdroszczę (poza umiejętnością sikania na stojąco) to porządku w dokumentach. Nie znam żadnego, który podczas kontroli drogowej szuka w popłochu żądanych papierów. Ja niestety mam ich albo za dużo, albo torebkę mam za dużą, albo za duża to dla mnie presja, bo zawsze czegoś szukam i często czegoś nie znajduję. I naprawdę odetchnęłam z ulgą, kiedy zniesiono obowiązek posiadania przy sobie oryginałów. Gorzej jednak, jeśli chodzi o miejsca, gdzie trzeba mieć wszytko przy sobie.

Podczas mojej samotnej podróży na Bałkany debiutowałam w roli kierowcy i pilota jednocześnie. Motywację miałam więc dużą, żeby wbrew swej naturze odpuścić trochę spontaniczności na rzecz planowania podróży autem. Pękałam z dumy. Zapobiegliwie przeanalizowałam trasę i  kodeksy drogowe sąsiadów. Zdobyłam zieloną kartę, kupiłam kamizelki, gaśnice i nawet zadbałam o aktualny przegląd i ubezpieczenie auta. I naprawę, ale to naprawę byłam zdziwiona, kiedy gdzieś w centrum Sarajewa zostałam poproszona o dokumenty. Czemu? Warto upewnić się czy obok zielonej karty, dokumentów wozu, przeglądów, paszportu, kart i pieniędzy zabiera się też ze sobą również prawo jazdy:)))

Benzyna i ciągłe przesuwanie granic.

Jest jeden grzech, którego naprawdę, naprawdę próbuję unikać. Na pytanie jak poradzić sobie ze stresem za kierownicą mogłabym odpowiedzieć – ten akurat grzech z życia eliminować. Ja niestety go regularnie popełniam i wtedy (wcale nie jest to rzadkie) modlę się jak oszalała, włącza mi się skrucha i pojawia silne postanowienie poprawy. Wszystkiemu winna benzyna.

Tankowanie z zasady nie jest dla mnie przyjemnym doświadczeniem. Kiedy jednak jest zimno, gorąco, kiedy jestem zmęczona lub się śpieszę (a śpieszę się naprawdę często) to już samo wyobrażenie tej czynności powoduje u mnie odruch wymiotny.  W trosce o swoje dobre samopoczucie ignoruję więc dźwięk zapalającej się kontrolki „JEŚĆ” zapewniając samą siebie, że na pewno zdążę później, że auto ma co jeść i że na pewno dojadę. Jestem tak dobra w tym ignorowaniu, że wiele razy musiałam stać się najlepsza w modleniu o cud! Cudem bywa stacja benzynowa, która wyłoni się w miejscu, w którym traciłam już nadzieję, przyjaciółka, która przywiezie kanister lub trampki cudem znalezione w bagażniku, bo w szpilkach trudno byłoby szukać stacji:))).

Bywa jednak też, że brak benzyny ma cudowny finał. Może się zdarzyć, że taką wędrującą w trampkach dziewczynę uratuje bardzo miły dojrzały mężczyzna. Zawiezie, przywiezie i….nawet jeśli benzynowa historia nie skończy się książkowym love story, to może być pouczającą i przyjemną życiową przygodą.

Podsumowując. Jak radzić sobie ze stresem za kierownicą? Po pierwsze, dowiedzieć się skąd ten stres się bierze, po drugie zrozumieć, że to normalne, że go masz. Po trzecie, przyjąć, że tylko doświadczenie pozwoli Ci nad nim zapanować. A po czwarte, mieć w nosie to, że doświadczając będziesz popełniać błędy. Każdy je popełnia, nawet jak się do tego nie przyznaje! Śmiej się z nich, a nawet się nimi ciesz, bo kto wie, co miłego może z takiej drogowej wtopy wyniknąć.

Podobne wpisy