Jak nie być zazdrosnym, kiedy jesteś zazdrośnikiem?
Jak nie być zazdrosnym? Czy chcesz wiedzieć jak poradzić sobie z zazdrością w pięciu krokach? Jak szybko zwalczyć w sobie zazdrość ? Te klikalne nagłówki atakują mnie z każdego miejsca. Wyłażą z sieci, wyskakują z czasopism. Śledzą mnie nawet w księgarniach. Po co? Dlaczego? Czyżby chciały mi coś powiedzieć?
Jak nie być zazdrosnym? Muszę to wiedzieć natychmiast!
Bycie zazdrosnym człowiekiem na pewno nie jest trendy. Zazdrościć jest fuj! Wiem to, bo słyszę to od dzieciństwa. Nie zazdrość bratu – mówiła mama. Jak możesz?! Nie patrz spode łba na koleżanki – pouczał tata. Pamiętaj, nie wzdychaj z żalem kiedy kolega ma coś o czym ty marzysz – powtarzała katechetka! Zazdrość to uczucie dla ubogich duchem, a nie dla takich superwomen jak TY – mówią wszyscy oświeceni guru!
No chyba mają rację! Bo jak taka odważna, przedsiębiorcza i przebojowa kobieta jak ja mogłaby odczuwać zazdrość o cokolwiek. Jak taka Królowa Sypialni jak ja mogłaby być zazdrosna o mężczyznę?
No właśnie…Jak????
Myślę, że w czasach kiedy trzeba być twardą kobietą, panującym nad swoimi emocjami człowiekiem i wysoko wibrującą istotą przyznanie się do tego, że jest się zazdrosną kobietą, nie panującym nad swoimi żądzami człowiekiem i słabą w swej silnej woli istotą jest trudniejsze niż wykrzyczenie tego, że uwielbia się seks oralny.
A ja jestem zazdrośnicą!
Naprawdę próbowałam zastosować się do rad z każdego poradnika, który traktował o tym jak nie być zazdrosnym. Przecież, kto o zdrowych zmysłach chciałby, żeby ściskało go w żołądku na myśl o ukochanym w ramionach innej kobiety. Kto nie marzyby o wolności od tego uczucia, które oblepia umysł, dusze i serce. Od tej emocji, która zabiera czas, energię i która nigdy nie jest budującą siłą. Długo walczyłam o to, żeby móc powiedzieć – ja nie jestem zazdrosna, ja jestem ponad to! Dzisiaj z lekkością mówię – bywam zazdrosna i w pełni to w sobie akceptuję!
Jak nie być zazdrosnym – moje WOW
Skłamałbym pisząc, że nie mam na swoim koncie „porządnych” ataków zazdrości. Jednak nawet w najtrudniejszych momentach próbowałam zachować klasę. Tylko bez histerii Justyno! Bez dramatów Skarbie – mówiłam do siebie. I może nawet dałabym radę tak do końca życia grać w niezazdrość, gdyby nie ból w klatce piersiowej i ucisk w żołądku, które krzyczały „Pieprzysz głupoty Królowo!”za każdym razem, kiedy starałam się dostosować i być treny!
Dlaczego? Bo poradniki z cyklu jak nie być zazdrosnym wyraźnie kazały mi być ponad to, więc grzecznie słucham. Złość, żal, smutek i tęsknotę – wierne koleżanki zazdrości – spychałam wraz z nią głęboko w siebie. Jeśli wyłaziły – dopychałam buciorem przekonując się, że po terapii, że z taką świadomością, że z tyloma osiągnięciami nie mogę ulegać tak niskim emocjom jak zazdrość.
Naprawiałam się wytrwale i z wielkim zaangażowaniem. Bardzo chciałam być jak ON, który twierdził, że nie jest ani trochę zazdrosny. Chciałam być jak koleżanka ze spokojem patrząca na wyjazdy służbowe swojego męża. Naprawdę chciałam poczuć jak to jest bez tej okropnej zadry w sercu. Chciałam – wytrwale i bez skutku – do momentu, aż zrozumiałam, że moja zazdrość nie jest żadną wadą fabryczną, nie jest moją słabością i nie jest niczym, co umniejsza mojej wartości.
Jak nie być zazdrosnym, czyli skąd się bierze zazdrość?
Zazdrość to odpowiedź naszego układu nerwowego na traumy, których doznajemy przez całe życie. Odpowiedź na odtrącenie, odrzucenie, niekochanie, zapomnienie, osamotnienie, których doświadczyliśmy jako dzieci i które „przydarzają” się nam jako dorosłym. Zazdrość to często historia o potrzebie miłości, uwagi, bycia usłyszanym, których – czasami w imię największej miłości, odmawiają nam Ci od których się tego spodziewamy jako dorośli, albo, których nie dostaliśmy jako dzieci.
Moja terapeutka twierdzi, a ja się z nią w pełni zgadzam, że „zmuszanie nas” do „naprawienia” się jest działaniem tak samo powszechnym, jak mocno przemocowym. Traumy można wygasić, można się nimi zaopiekować. Nie można ich jednak nie unieważniać i zawstydzać. Są częścią nas słusznie domagającą się tego, żeby ją uznać, zrozumieć i w sobie pokochać.
Jak poradzić sobie z traumą, czyli zgoda na to, że blizny po wygaszonych traumach pozostaną z nami na zawsze
„Jak zapewne wiecie zazdrość może być różna i tak jak jest różna ma różne podłoże. Jeśli szarpie nami obsesyjna zazdrość, to może być informacja o tym że nasz układ nerwowy doświadczył kiedyś traumatycznie oddzielenia od rodzica. Przez lata niezaopiekowane dziecięce rany z odtrącenia, odrzucenia, poczucia bycia niekochanym, gorszym, niewidzialnym, zapomnianym prowadzą do wielkiego wewnętrznego osamotnienia. Wtedy najczęściej wchodzimy w dorosłym życiu w relacje jak dzieci, które reagują jakby to powiedział psycholog nadmiarowo i niefunkcjonalnie na każdy bodziec. Reagują tak bo czują i widzą świat oczami małego dziecka, zatem każdy zwiastun porzucenia to ryzyko śmierci – wtedy stare i nowe rany bolą nasze poranione dziecko jeszcze bardziej .
Często zdarza się, że szukamy miłości i bliskości przez całe życie jako poranione dzieci i każdego przychylnego nam człowieka z automatu obsadzamy w roli zastępczego bezpiecznego dorosłego… A ten wytypowany na dorosłego szybko okazuje się, że jest też poranionym dzieciaczkiem, który szuka swego zastępczego opiekuna i tak cierpimy i miotamy się w bezsilności.
Stąd już tylko krok do zranionych oczekiwań, obwiniania, utraty zaufania i zazdrości! To zadanie dla dorosłych uznać to co czuje nasze poranione dziecko. bez żądania bycia niezniszczalnym żołnierzykiem i zrobić przestrzeń na tę część historii w sobie. Bo czyż nie jest najokrutniejszą przemocą wobec samego siebie żądanie żeby nasze zranione dziecko założyło galową sukieneczkę. Żeby z uśmiechem na ustach znosiło kolejne trudne sytuacje dorosłego życia?
Zatem drodzy dorośli zaopiekujcie się swoimi ranami i odciążajcie z miłością swoje dzieci – kiedy krwawią róbcie kroczek po kroczku miejsce na ten ból i cierpienie, pobądźcie ze sobą w tym, wycałujcie te blizny za każdym razem kiedy zapłaczecie nad swym losem.”
Wewnętrzne dzieci, a zazdrość
„Dorosłe życie to nieustająco nowe wyzwania, to nie bajkowa droga usłana tylko płatkami róż, czasem zdarzają się ciernie, które w pierwszym odruchu kłują poranione dzieci – wtedy zalewa nas fala emocji trudna do zaopiekowania. Co zatem czynić? Ulgę może przynieść zmiana miejsca z którego staniemy do tego wyzwania – czy jako dziecko, czy jako dorosły? Jeśli cierniami zaczniecie się zajmować z miejsca dorosłego, to jest nadzieja na ulgę. To oznacza że do swych małych utrudzonych dzieci mówicie z miłością – ja się tym zajmę, ja Cię obronię, to moje zadanie i na moją miarę, a Ty na ten czas schowaj się głęboko pod kołderką – jesteś bezpieczny! Dam znać jak ja to ogarnę.
Nasze wewnętrzne dzieci nie są odpowiedzialne za rozwiązywanie naszych dorosłych problemów. One mają swój świat przynależny dzieciństwu, a Was za najtroskliwszych mądrych i kochających opiekunów. Tak żyje się łatwiej. To co tutaj opisałam to jedna z perspektyw terapeutycznych.
Z traumami i wielkimi zranieniami łatwiej jest radzić sobie w asyście „zewnętrznego” dorosłego. Dorosłego, który jako przewodnik łagodnie i w pełnej obecności wspiera w podróży do Siebie!”
Żyj i pozwól żyć zazdrości
Zgoda na bycie zazdrosną nie jest równoznaczne z tym, że teraz w majestacie uznania traum „bezkarnie” będziemy śledzić mężów. Zakładać podsłuchy w telefonach i wścibić nos wszędzie tam gdzie się zmieści. Akceptacja zazdrości znaczy tyle, że kiedy ją poczujesz nie będziesz jej unikać. Nie zaczniesz jej wypierać, nie będziesz jej racjonalizować.
Dzisiaj, kiedy poczułam znajome ukłucie w sercu zamiast spychać zazdrość gdzieś w siebie, pięknie się z nią przywitałam. Zauważyłam i nawet głośno stwierdziłam, że tak, jestem zazdrosna. Bez samobiczowania, bez oceniania, czy mam prawo i czy mi wypada. Za to ze zrozumieniem, z czułością i z miłością do samej siebie. Tylko tyle i aż tyle.
Nie, nie przestałam być od tego smutna. Nie, nie zniknęły też ani moja za nami tęsknota, ani wielka chęć bycia w jego ramionach zamiast niej. Ale tak, dużo się zmieniło! Nie zaczęłam „po staremu” się porównywać. I nie szukałam sposobów, żeby mu pokazać, co stracił, ani powodów, żeby umniejszyć jemu czy naszej relacji. Nie straciłam energii, nie zmarnował dnia. Poznałam lepiej siebie i mocniej pokochałam zazdrosną część mnie. Przywitałam zazdrość ze spokojem, cierpliwością i z miłością.
Zazdrość cytaty dobre na każdą okazję
Zazdrość to skomplikowany twór. Chadzają z nią zzłość, tęsknota, bezsilność, żal. Trudno ją polubić. Nie dziwi mnie wcale, że takie wzięcie mają poradniki o tym jak nie być zazdrosnym. Wiem, że można ją w sobie stłamsić. Można przywdziewać maskę obojętności, można być ponad nią, można się nie angażować unikając miejsc i sytuacji, które ją wyzwalają. Wiem też jednak, że można zazdrość w sobie uznać. I mimo, że to proces o wiele bardziej bolesny niż jej zamrażanie, to mocno go rekomenduję. Z mojego doświadczenia wynika, że zazdrość niezauważona, niezakceptowana i nieutulona jest jak dzika bestia – nigdy nie wiadomo jak zareaguje. A ta utulona może być jak MUZA. Dzisiaj natchnęła mnie do napisania o niej, a nie do NIEGO:)).
Ufam, że mój wpis zainspirował Cię do być może innego spojrzenia na zazdrość. A jeżeli chcesz wiedzieć co inni napisali o zazdrości zachęcam Cię do zajrzenia do wpisu „ Zazdrość cytaty dobre na każdą okazję.” Zebrane tam cytaty pozwolą Ci spojrzeć na temat zazdrości jeszcze szerzej.