Gdzie ci mężczyźni, czyli kilka słów o wojnie, która nikomu nie służy

Gdzie Ci mężczyźni

Gdzie Ci mężczyźni? Ci dzielni, szarmanccy i opiekuńczy? Mężczyźni czuli i wrażliwi? Pomocni za dnia i nie znoszący sprzeciwu w nocy? Ci zdecydowani, ogarnięci i ociekający testosteronem? Marzymy o nich niemalże od dziecka, szukamy ich dzielnie na Tinderze i w operze, ale nigdzie ich kurczę nie widać…

Gdzie Ci mężczyźni, prawdziwi tacy, orły, sokoły, herosy!

Ale czy oby na pewno ich nigdzie nie nie widać? A może są wokół nas, tylko my nie chcemy ich znaleźć? Może postawiłyśmy na nich przysłowiowy krzyżyk, z całego serca w nich zwątpiłyśmy i na starcie ich męskość przekreśliłyśmy?

No co Ty! Dlaczego? Po co? – spytasz. Ano może po to, żeby zamiast wieczornego Ojcze Nasz, móc sobie codziennie powtarzać: Każdy facet to świnia ?

Tak, tak… Czuję już to oburzenie. Słyszę już te głosy protestu, ale wytrwale stoję przy swoim. Upieram się przy tym, co piszę, bo wiem (z autopsji rownież), że łatwiej jest zwalić winę na chłopa, niż zajrzeć pod swoje maski, żeby zmierzyć się z własnymi lękami i strachami. Łatwiej jest w kółko pytać gdzie ci mężczyźni, niż popatrzeć sobie w oczy i sprawdzić czy naprawdę chcę mężczyzny, czy może jednak zbawiciela, rycerza i cudotwórcy w jednym szukam?

Męczennice, dyrektorki i twardzielki

Świat, nasze matki, babki i prababki podrzuciły nam parę kukułczych jaj. Jaj których nie lubimy, ale skoro już są, to w imię kultu trudu, z troską je pielęgnujemy. Ktoś nam powiedział, że mamy być silne, twarde i niezależne. Ktoś nas nauczył, że nawet jak trudno, to damy radę, że musimy mieć wszytko pod kontrolą, że musimy same, bo inaczej świat się zawali, bo umiemy lepiej, że możemy więcej.

Codziennie sobie i innym udowadniamy, że możemy, umiemy i nie potrzebujemy! Tylko czy to naprawdę nas uszczęśliwia? Czy przypadkiem ktoś, zupełnie wbrew naszej wiedzy i woli, nie postawił naszej kobiecej energii w stan ciągłej wojny z całą męskością tego świata?

Gdzie Ci mężczyźni, czyli moje 7 dni sam na sam z 3 mężczyznami

Spędziłam ostatnich 7 dni na jachcie, którym to, po norweskich fiordach żeglowałam w towarzystwie trzech przystojniaków. To był jeden z najlepszych tygodni w moim życiu. Co mnie tak uszczęśliwiło? Co sprawiło, że przez 7 dni byłam bezgranicznie radosna, bezwarunkowo spokojna i absolutnie pewna, że wszytko jest w punkt – tak jak zawsze być powinno?

Otóż moja kobieca energia była w pełnej zgodzie i symbiozie z męską energią. Nasze energie nie walczyły, nie konkurowały, niczego sobie nie udowadniały. Zostawione same sobie, z dala od społecznych wojen, wzajemnych oczekiwań, wymuszonych zachowań, przyjętych ról i nałożonych masek – dały z siebie co najlepsze.

Gdzie Ci mężczyźni, czyli czego kobiece chce od męskiego

Patrzyłam sobie na tych „moich” żeglarzy i nadziwić się nie mogłam, ile dobra na ten jacht ze sobą przynieśli. Było ich trzech, każdy inny, ale każdy stworzony do tego, żeby go szczerze podziwiać. I błagam Królowo! Bez rolowania oczami! Kobieca energia musi móc męską energię podziwiać. Nie ma w tym nic niewłaściwego i nie musi być w tym nic erotycznego. Podziwiać można mężczyznę za mnóstwo rzeczy. Za umiejętność wciągnięcia się na 20 metrowy maszt, za wytrwałość w zdobywaniu wiedzy, czy za zdolność do załatwienia każdej, najczęściej niemożliwej do załatwienia sprawy. I jeśli tylko podziwiasz/doceniasz „męskie” szczerze i oczywiście, jeśli podziwem nie darzysz akurat gamonia, to wróci do Ciebie ta energia w najlepszej z możliwych postaci.

Jak prawdziwy mężczyzna podziwia kobietę

Bo my kobiety męskim podziwem wręcz oddychamy! Tyle, że po pierwsze, wstyd nam się do tego przyznać. A po drugie, podziw, którego potrzebujemy prawdziwie, to ten nieuwarunkowany obcisłą kiecką, wysokimi szpilkami i instagramowymi czy photoshopowymi filtrami. Od „moich” żeglarzy nauczyłam się, że męska energia chce i potrafi znaleść dla kobiety piękny gest czy komplement mimo jej tłustych włosów, zniekształconego sztormiakiem ciała, braku makijażu i podpuchniętych po nieprzespanej nocy oczu.

Problem jednak w tym, że my kobiety, albo boimy się zaryzykować bycie podziwianą bez szpilek i obcisłej kiecki i z góry zakładamy, że Faceci to tyko jedno mają w głowie, albo w tej nieidealnej wersji będąc, nie pozwalamy sobie męskiego uwielbienie przyjąć. Grymasimy, wybrzydzamy i skutecznie mężczyzn do podziwiania nas zniechęcamy.

Oni przestają nas podziwiać, a my…się obrażamy, opancerzamy i sobie i światu powtarzamy, że nie potrzebujemy, że możemy same, że niech sobie te komplementy i gesty podziwu w tyłek wsadzą! A facetowi dwa razy powtarzać nie trzeba! Każesz mu nie podziwiać, to nie podziwia…Ciebie.

Gdzie ci mężczyźni, czyli czemu on się o mnie nie troszczy

Podobnie rzecz się ma umiejętnością przyjmowania niesionej nam pomocy. Wychowane jesteśmy w kulcie „Siłaczki” i „Zosi Samosi”. Do tego całe życie słuchamy o złych facetach, którzy, jak nie będziemy czujne – natychmiast rzucą się na nasze prawa wyborcze i cofną nam zgodę na comiesięczne solo wyjście na sobotniego drinka z kumpelami. Dajemy więc radę. Same. Ze wszystkim! Z dziećmi, z pracą, z kredytami, z praniem i gotowaniem. I nie narzekamy. Bo nasze matki tak miały i koleżanki tak mają, bo jak jest trudno, to się dopiero liczy…

Patrzyłam na chłopaków i myślałam: No CUD prawdziwy! Neptun wsadził mnie na jacht z trzema ostatnimi na tym świecie pomocnymi i troskliwymi facetami! Wyrywają się do pomocy! Pierwszy pokroi, drugi usmaży, trzeci pozmywa. Cały czas powtarzali: Zostaw! Odpocznij! Ja to zrobię! Myślałam: Ach, żeby mój Ex mężulek tak robił…

No ale za chwilę przyszła refleksja. Przecież to normalne! „Męskie” lubi pomagać. Lubi się opiekować i lubi się troszczyć. Nie lubi jednak być strofowane, poprawiane, rozliczne ze sposobu, a nie rezultatu. „Męskie” lubi dostać zadanie i się z niego wywiązać. Dostałam przez ten tydzień mnóstwo życzliwego wsparcia i bezinteresownej pomocy. Dlaczego? Po pierwsze, dlatego, że byłam gotowa ją przyjąć, bo co mi tam – tutaj nie muszę być w roli „siłaczki”. A po drugie, nie wybrzydzałam dla zasady – na grubość naleśników, na tempo tarcia marchewki, czy na jakość przytarganych dla nas zakupów. Oni z radością pomagali, ja pomoc z radością przyjmowałam. Dlaczego wiec tak rzadko to w życiu powtarzamy?

Kobiece lubi być kobiece, a jak nie jest to się burzy

Często naszemu „kobiecemu” naturalnych praw odmawiamy. Niby wiemy co lubi. Niby czujemy czego potrzebuje, a jednak zamiast się nim cieszyć i moc z niego czerpać siłujemy z życiem, uciekamy w trudy i pielęgnujemy „Zosie Samosie”. Robimy sobie tym krzywdę. Dlaczego? Trochę dlatego, że już nam się wszystkie życiowe role w życiu nie mieszczą. Trochę dlatego, że świat nas na siłę z naszej kobiecej energii wypycha, ale też trochę dlatego, że prawdziwie boimy się, że jak nasze miękkie kobiece części odsłonimy, to już tego, co lubimy robić, nam robić nie pozwolą. Gdybym miała dać radę męskiej cześci tego świata, to powiedziałabym – Jeśli chcecie żeby nasze „kobiece” zaufało waszemu „męskiemu” i rozkwitło przy was najpiękniej na świecie – bądźcie jak „moi” żeglarze!

Gdzie Ci mężczyźni, czyli co robić, żeby „kobiece” zakwitło pełną mocą

Doceniajcie kobiecą miękkość, komplementujcie, pomagajcie, chwalcie, co pochwalić zdołacie. Kiedy jednak „kobiece” poczuje w sobie wikińską krew – puście ją na morze! Oddajcie jej ster, pozwólcie tańczyć z wiatrem, walczyć z falą i kręcić korbą co sił ma w rękach.

Mnóstwo wieków musiałyśmy ukrywać to, że nasze „kobiece”, podobnie jak „męskie” potrzebuje wyzwań. Podobnie jak „męskie” jest ambitne, skuteczne, ciekawe świata i podobnie jak „męskie” jest cholernie silne. Ktoś świat przekonał, a świat w to uwierzył, że marzenia, odwaga, siła, intelekt i ambicja są niekobiece, nieeleganckie i niestosowne. Dzisiaj już wiemy, że nie nie są, że nie musimy między nimi a naszym „kobiecym” wybierać, ale jakieś echo starego strachu w naszych duszach i sercach się czai.

A jaką mam radę dla nas i naszego „kobiecego”?

7 dni z 3 żeglarzami na malutkiej przestrzeni upewniło mnie, że prawdziwe „męskie” na nasze „kobiece” nie czycha. Prawdziwe „męskie” nasze „kobiece” wielbi, wspiera, buduje i rozwija. Nie musimy więc tej damsko-męskiej wojny na siłę pielęgnować. Możemy jej powiedzieć zasłużone STOP! Jeżeli Ci z kimś źle, jeśli ktoś Cię krzywdzi, nie docenia, czy ogranicza, to pogoń drania! Ale zanim przy tej okazji wygłosisz swoje Bo każdy facet to świnia… przemyśl to zdanie przynajmniej trzy razy. Bo po pierwsze, to nieprawda, a po drugie, wszystkim nam to bardzo szkodzi.

Podobne wpisy